Król Edyp – dokładne omówienie, opracowanie, analiza

5 marzec, 2017 9:27 Zostaw komentarz

 TEATR W KOS

Sofokles Król Edyp – czyli opowieść o niedokładnym rozpoznaniu rzeczywistości…

Być może Sofokles widział największe niebezpieczeństwo dla rozwoju ludzkości w błędnym widzeniu i ograniczonym rozumieniu, które w połączeniu ze wzrastającą pewnością siebie stanowi przepis na katastrofę. Przypomnijmy sobie, że piąty wiek przed naszą erą to czas wspaniałego rozwoju Aten. Starożytna Grecja to kolebka kultury Zachodu. Inwencja jej mieszkańców zadziwia i wydaje się porównywalna jedynie z fenomenem Krzemowej Doliny i rewolucją technologii komputerowych i Internetu. Od matematyki, przez systemy sprawowania władzy, po filozofię, teatr, literaturę i nawet teorię literatury. To o Grekach, nie Amerykanach.

Jeśli uczonemu Czytelnikowi tych słów porównanie osiągnięć Greków do Krzemowej Doliny wyda się tandetne i niestosowne, niech łaskawie uwzględni fakt, że piszący te słowa uczy młodzież i wie, że nie tylko chętnie pokazuje skalę wynalazczości mieszkańców Jonii, Achai, Arkadii, Attyki i sąsiadów, ale coraz częściej musi tłumaczyć słuchaczom, co to jest Silikon Valley  i dlaczego stała się symbolem postępu naukowo-technicznego ostatnich dziesięcioleci, a wtedy już zgrzyta zębami.

Król Edyp to mroczna postać, mityczny bohater, w którego dziejach twórcy tebańskich opowieści ujęli dramat ludzkiego losu, przekleństwo niewiadomych, złudę i pułapkę zwycięstwa nad przeznaczeniem i tożsamością. Mit o rodzie władców Teb posłużył tragikom greckim do zbudowania wielu dramatów. Jego fabuła i bohaterowie w szczególny sposób się do tego nadawali.

Edyp, Syzyf i Hiob to bohaterowie z pradawnych czasów, którzy doświadczają niemożności pokierowania swoją teraźniejszością oraz przyszłością tak, jakby tego chcieli. W utworach, jakich stali się protagonistami, można dostrzec pierwsze spojrzenie na ludzkie życie jak na grę, w której nie sposób wygrać. We wszystkich tych historiach nad człowiekiem jest siła nie do pokonania. Powodzenie i szczęście są przejściowe. W Księdze Hioba tylko religijny wymiar dzieła sprawia, że bohater zostanie ocalony. Bóg go kocha i jest sprawiedliwy, ale jest też potężny i władczy. Dlatego upomina bohatera, podkreślając, że ludzki umysł jest zbyt mały, by pojąć i intencje Stwórcy, i prawa rządzące światem.

Losy wszystkich wymienionych powyżej postaci wpisują się w refleksję o człowieku, której nadano nazwę egzystencjalizmu. Stał się on bardzo popularny w XX wieku, na co wpłynęły kataklizmy, jakie spadły na Europę w tym właśnie stuleciu. Według egzystencjalistów, ludzki los ma zawsze wymiar tragiczny.

Drogi Czytelniku, nie chcę, żebyś nasiąknął mrocznym pesymizmem i niewiarą w sens istnienia, dlatego prewencyjnie wspomnę tu, że nasze życie może być szczęśliwe i udane, sukces w wielu kategoriach i dziedzinach jest na wyciągnięcie ręki. Ludzie zdolni są do rzeczy naprawdę niezwykłych i warto w to wierzyć. Nawet jednostki straszliwie doświadczone przez los podnoszą się z upadku i nieszczęścia. „Człowiek nie jest stworzony do klęski, można go zniszczyć, ale nie pokonać” – cytat z opowiadania „Stary człowiek i morze”.

W jednym z powyższych akapitów użyłem porównania życia do gry. To cenne i nośne, choć, oczywiście, jak większość zawartej tu myśli, nie moje. Osobom zainteresowanym poszerzaniem swoich horyzontów rekomenduję książkę Johanna Huizingi: Homo ludens. To już klasyka.

Życie można porównać do gry, zwłaszcza jeśli nie wierzymy w zbawienie. Jeśli wszystko skończy się dołem w ziemi, może warto porywalizować, pozmagać się, coś udowodnić sobie i innym, wygrać, choćby doraźnie, z apatią, cierpieniem i złem.

KRÓL EDYP  ŁOPATĄ DO GŁOWY – czyli jaśniej (mam nadzieję) i dobitniej.

Król Edyp – streszczenie z elementami analizy: dramat otwiera opis zrozpaczonych Tebańczyków, którzy obsiedli schody świątyń, u swoich bogów szukając ratunku. Znaleźli się także przy wejściu do pałacu swego króla. Na miasto spadły nieszczęścia. Nie rodziły się dzieci i zwierzęta, ziemia przestała wydawać plony, zaraza zbierała straszne żniwo, wybuchały pożary.

 

Z dialogu Edypa z Kapłanem dowiadujemy się, że król cieszy się ogromnym zaufaniem poddanych, nawet uwielbieniem. Przecież to on ocalił miasto, gdy mieszkańców Teb dręczył Sfinks. Pamiętają to dobrze i dlatego tak bardzo wierzą, że historia się powtórzy. Ze słów Edypa wynika, że troszczy się o lud i chce ich uchronić przed głodem, ogniem i zarazą.

 

Kompozycyjnym wymogiem, któremu autorzy antycznych tragedii musieli sprostać, było zamknięcie akcji utworu w jednym dniu. Zbliżało to czas przedstawianych wydarzeń do czasu trwania spektaklu. Widz łatwiej mógł poczuć realność ukazywanej opowieści. Dlatego Edyp mówi, że posłał już Kreona do Delf, by poznał on przyczyny gniewu bogów i przyszedł z wiadomościami. Brat Jokasty wchodzi więc oto na scenę i mówi, co wyjawiła pytyjska wyrocznia.

 

Kreon powiadamia, że w mieście żyje zabójca poprzedniego władcy, Lajosa. Apollo domaga się, wyrzucenia go z kraju lub zabicia. Edyp zadaje kilka pytań dotyczących zbrodni.

 

W tym miejscu możemy zaobserwować, jak zręcznie Sofokles konstruuje swoje dzieło. Główny bohater nie może zbyt szybko poznać prawdy, musi dochodzić do niej powoli. Dlatego oprócz strzępów wiadomości zgodnych z rzeczywistością otrzymuje informacje wprowadzające w błąd.

 

Edyp słyszy zatem od Kreona, że Lajos zginął na obczyźnie i że ocalał z bójki jeden człowiek, który wyznał, że napastników było kilku. Na pytanie, dlaczego nie szukano sprawców, Kreon odpowiada, że Sfinks nękał miasto i to nieszczęście oderwało uwagę mieszkańców Teb od obowiązku znalezienia i ukarania zabójców. Edyp przyznaje, że dobrze się stało, iż Apollo zwrócił swą troskę ku umarłemu. Nakazuje zwołanie mieszkańców na wiec. Wspomina też, że usunięcie zabójcy z miasta ocalić może także jego życie, ponieważ mógłby on podnieść rękę i na niego.

 

Uważny czytelnik dostrzeże oznaki nadmiernej dumy i pewności siebie Edypa. Wszak kilka zdań wcześniej napisaliśmy, że pochwalił boga. Czy wypada tak czynić śmiertelnikowi? Kapłan, z którym rozmawiał król, przyznał, że poddani nie traktują go jak boga, choć i na stopniach jego pałacu zgromadzili się, szukając ratunku. Edypa uważają jednak z pierwszego z ludzi.

 

Chór reprezentuje Tebańczyków, opisuje ich lęk i cierpienie, wypowiada słowa próśb kierowanych do bogów.

 

Edyp w Epeisodionie I występuje przed zgromadzeniem i nakazuje poddanym wskazać zabójcę Lajosa. Jeśli sprawca się przyzna sam, zostanie wygnany, ale ocali życie. Jeśli będzie się ukrywał, niech będzie opuszczony przez wszystkich i wzgardzony.

 

Chór podpowiada Edypowi, by porozmawiał z Tyrezjaszem. Wieszczek wkracza na scenę i chłodno reaguje na błagania Edypa, by ratował miasto, a nawet samego siebie przed plagami i powiedział coś, co zbliży króla do znalezienia zbrodniarza. Tyrezjasz mówi, że jest wiedza, która przynosi szkodę. Prosi króla, by pozwolił mu wrócić do domu.  Edyp nie potrafi zrozumieć. Przecież całe miasto wydaje się wołać: „ocal nas!” W słowach wróżbity pojawiają się niejasności, które znający mity tebańskie czytelnik i słuchacz odczytuje jako sugestie. Tyrezjasz mówi, że Edyp wypowiedział już kilka słów za wiele i że on nie chce popełnić podobnego błędu. Nadmienia, że odpowiadając na pytania, wyjawiłby rzeczy dotyczące samego króla. Ma pretensje, że Edyp znęca się nad nim. Rozmowa jest więc dla niego naprawdę przykra. Edyp dalej nie potrafi usprawiedliwić obojętności Tyrezjasza na cierpienia Tebańczyków.

 

WTEDY,

mówiąc językiem potocznym: „Edypowi puszczają nerwy”. W polszczyźnie staranniejszej powiedzielibyśmy: traci nad sobą panowanie, daje się ponieść gniewowi, ulega emocjom. I WTEDY mówi Tyrezjaszowi, że to on sam stoi za zabójstwem Lajosa. Nie, nie „on sam” Edyp, tylko „on sam” Tyrezjasz. Wydaje się to logiczne: jeśli milczy, to kogoś chroni. Kto wie, może siebie. Edyp twierdzi, że gdyby nie ślepota wróżbity, to oskarżyłby go o udział osobisty w zbrodni, ale wobec kalectwa wieszczka zarzuca mu tylko podżeganie do niej.

 

Jak łatwo się domyślić, Tyrezjasz w gniewie odpowiada oskarżeniem. Mówi, że Edyp jest mordercą i że szuka samego siebie. Ponieważ słowa wypowiedziane zostały w trakcie kłótni, Edyp nie potraktuje ich poważnie. Słyszy od wieszczka dalej, że żyje w hańbie, nie wiedząc z kim. Słyszy, że wkrótce będzie wystawiony na urągowisko. Edyp z kolei przypomina starcowi, że jest ślepcem i że niewiele potrafi, ponieważ kiedyś przecież nie odgadł zagadki Sfinksa, a uczynił to dopiero on, Edyp.

 

Na słowa o ślepocie Tyrezjasz odpowiada, że to Edyp nie widzi. Dodaje, że król nie wie nie tylko, z kim spędza życie, ale również, gdzie mieszka i kto go zrodził. Oświadcza, że nie ma człowieka, którego zło by miało straszniej zmiażdżyć. Przypomina, że to Apollo, a nie on, wróżbita, jest w mocy pogrążyć Edypa, wszystko mu odebrać.

 

Czyż słowa o „niewidzeniu” Edypa nie są straszną zapowiedzią samookaleczenie bohatera, które nastąpi pod koniec dramatu?

 

Można by rzec, że utwór mógłby się już zakończyć. Tyrezjasz wyjawił tajemnicę. Edyp nie wierzy. Nie wierzą też inni, których opinie i poglądy reprezentuje chór. W stasimonie I komentuje wszak, że straszne z ust wróżbity padły słowa, ale że Edyp ocalił kiedyś Tebańczyków i pokonał Sfinksa, to w sporze między wróżbitą i królem, chór staje po stronie tego drugiego. Dopóty prawda cała nie wydobędzie się na jaw, dopóki z jego strony złego słowa Edyp nie usłyszy.

 

Można by rzec, że kolejną ofiarą gniewu Edypa jest Kreon. Otóż, to jego właśnie król oskarża o uknucie intrygi, której celem jest pozbawienie Edypa tronu. Kreon jest, oczywiście, zaskoczony zarzutami, złością szwagra. Tłumaczy mu, że jego sytuacja właśnie teraz jest najkorzystniejsza. Znajduje się blisko władcy, cieszy wszystkimi przywilejami, a nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Wielu stara się o jego względy, sympatię, licząc na korzyści wynikające z dobrej znajomości. Słowna napaść Edypa na szwagra trwa. W pewnym momencie Kreon pyta: „zamierzasz mnie wygnać?” Odpowiedź naprawdę zaskakuje: „nic mniej, zamierzam cię zabić”. Przypomnijmy, że Edyp nie miał żadnych dowodów świadczących o intrydze, zdradzie, niecnych zamiarach brata Jokasty. Gotów był go jednak srodze ukarać, potępić, pozbawić życia.

 

Kiedy pod koniec dramatu, gdy wszystko było już jasne i Edyp prosił Kreona o wygnanie z miasta, szwagier odpowiedział, że musi zapytać o zdanie bogów. Z porównania tego dowiadujemy się, że Kreon był o wiele bardziej pobożnym, religijnym człowiekiem. Edyp natomiast grzeszył pychą, nadmierną pewnością siebie.

 

Prawdopodobnie odgadnięcie zagadki Sfinksa, ocalenie miasta, wdzięczność, a nawet uwielbienie mieszkańców dawały mu poczucie sprawczości, wpływu na rzeczywistość. Myślał też pewnie wciąż jeszcze, że uniknął losu, że ucieczką z Koryntu zapobiegł zabiciu ojca i kazirodczemu związkowi z matką.

 

Edyp ufa swojemu rozumowi. Dlatego irracjonalne oskarżenia Tyrezjasza musiał sobie jakoś wytłumaczyć. Uznał, że wieszczek został wykorzystany przez Kreona do rzucenia oskarżeń, które mogłyby doprowadzić do odsunięcia go od władzy i odebrania tronu.

 

Jokasta zaniepokojona kłótnią w rodzinie stara się uspokoić męża. Kiedy poznaje przyczynę jego gniewu, wyjaśnia, że nie ma powodu wierzyć zbytnio słowom wróżbitów. Śmiertelnicy, jak zapewnia, nie przepowiadają przyszłości. Jako dowód podaje wróżbę, którą kiedyś w wyroczni od sług Apollina otrzymała ona i jej mąż, Lajos. Dowiedzieli się, że ich syn zabije ojca i poślubi matkę. Lajos zginął z ręki zbirów w troistym rozdrożu, a dziecko porzucono w górach po przebiciu jego stóp.

 

Opisałem powyżej bardzo interesujący moment dramatu. Jokasta chce rozproszyć lęki męża. Dzieje się inaczej, budzi jego przerażenie. Po raz pierwszy Edyp rozumie, że Tyrezjasz mógł powiedzieć prawdę. Przecież przepowiednia, którą otrzymali Lajos i Jokasta łudząco przypomina tę, którą on usłyszał w Delfach. Zaczyna dopytywać o okoliczności śmierci Lajosa. Słyszy o miejscu, liczbie sług towarzyszących poprzedniemu królowi w drodze, o jego wyglądzie. Wszystkie informacje potwierdzają tylko obawy Edypa. Pamięta przecież bójkę w troistym rozdrożu. Pyta o świadka zdarzeń, jedynego ocalałego. Na to Jokasta mówi, że gdy wrócił do Teb i zobaczył na tronie nowego władcę, poprosił o odesłanie jak najdalej do wypasania trzód. Edyp prosi o sprowadzenie świadka.

 

Edyp wyjaśnił też Jokaście, skąd wziął się jego niepokój. Opowiedział, jak w Koryncie, gdzie się wychowywał, nazwany został przez kogoś podrzutkiem, jak udał się do Delf, do miejsca kultu Apolla i usłyszał, że zabije ojca i będzie płodził dzieci z matką. Opisał żonie swoje przeżycia i decyzję, by nie wracać do ojczyzny oraz to, że w troistym rozdrożu doszło do bójki z nieznajomymi i że zabił kogoś, kto mógłby być dawnym królem Teb. Musiałby więc teraz udać się na wygnanie, jak sam zadecydował.

 

Ostatnim akordem dramatu jest pojawienie się Posłańca z Koryntu. Przybywa on z przykrą i dobrą nowiną. Zmarł Polybos, król Koryntu. Edyp uzyskał prawo do objęcia po nim tronu jako legalny następca. Przed oczami widza i oczami wyobraźni czytelnika rozgrywa się po raz drugi przerażająca i śmieszna nieco zarazem sytuacja. Jokasta chce przywrócić pogodę ducha mężowi. Komentuje wydarzenie, przypominając lęk Edypa przed powrotem do Koryntu. Nie chciał tam za życia Polybosa pojawić się choć na chwilę, ponieważ bał się przepowiedni, która zapowiadała, że syn zabije ojca. Edyp wspomina jeszcze o matce i o tym, że przecież przepowiednia zawiera zapowiedź poślubienia jej przez syna, ale wtedy Posłaniec reaguje żywo, mówiąc, że Polybos nie był wcale jego ojcem.

 

Na kolejne pytania Edypa Posłaniec udziela odpowiedzi i wyłania się z nich cała historia znalezienia w górach dziecka z przebitymi stopami, przejęcia go od pasterza z Teb i oddania na wychowanie parze królewskiej w Koryncie. Posłaniec sam to dziecko kiedyś przyniósł z gór.

 

Edyp pyta o człowieka, który mógł z Teb przynieść niemowlę, by pozostawić w górach i słyszy, że to ta sama osoba, po którą już posłano, świadek zabicia Lajosa. Jokasta błaga Edypa, by nie starał się wyświetlać prawdy do końca. W pewnym momencie wybiega, by, jak się potem dowiemy, odebrać sobie życie.

 

Kiedy przed Edypem staje pasterz, którego losy tak dziwnie dwukrotnie splotły się z historią życia tytułowego bohatera, prawda zdaje się być na wyciągnięcie ręki. Sługa, podobnie jak wcześniej Tyrezjasz i Jokasta przed chwilą, próbuje zatrzymać Edypa i utrudnić mu dotarcie do przerażającej, wstrząsającej wiedzy. Odmawia odpowiedzi, stara się uciszyć Posłańca z Koryntu. Gdy jednak król grozi mu chłostą i śmiercią, mówi wszystko. Matka dziecka kazała je zabić, ponieważ lękała się spełnienia wróżb. On, sługa zlitował się nad dzieckiem i przekazał pasterzowi z innego kraju.

W utworze znajduje się motyw zbłądzenia. Ujawnia się między innymi w słowach Edypa, gdy zapowiada karę dla królobójcy. W tym miejscu ujawnia się ironia tragiczna. Człowiek tak mylnie postrzega rzeczywistość, że szykuje sobie nieszczęście, tworzy sytuację bez wyjścia.

O tym, jak wielka jest pycha bohatera i jak dobrze jest psychologicznie uzasadniona, napisałem już wyżej. Sofokles chciał, jak twierdzą znawcy przedmiotu, upomnieć mieszkańców Aten nazbyt ufających sobie, coraz mniej oddających cześć bogom. Podał im więc przykład osoby uważanej za szczęśliwą i spełnioną, którą jednego dnia pochłania przerażenie i ból. Dowiaduje się bowiem, że był igraszką boga, cała radość  jego życia okazała się złudzeniem. 

Nie bez powodu chór mówi;

O śmiertelnych pokolenia!

Życie wasze to cień cienia.

Bo któryż człowiek więcej tu szczęścia zażyje 

Nad to, co w sennych rojeniach uwije,

Aby potem z biegiem zdarzeń

Po snu chwili runąć z marzeń.

A dalej powiada, że przykład Edypa uczy, żeby nikogo nie nazywać szczęśliwym. 

Za co taka straszna kara spotkała bohatera? Przecież nie chciał zła, które się wypełniło. Próbował uniknąć losu. Czy można karać kogoś, kto tak bardzo starał się zapobiec zbrodni ojcobójstwa i kazirodztwu? To kłóci się z naszym poczuciem sprawiedliwości. 

Być może bohater został zmiażdżony, zdruzgotany za to, że w ogóle przyszła mu do głowy myśl o zmianie przeznaczenia. 

Tragizm w tragedii greckiej opierał się właśnie na niemożności uniknięcia losu przez człowieka. 

Cytując chór, skorzystałem z tłumaczenia Kazimierza Morawskiego. 

 

Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz.

Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 

Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *