“Kabaret” Boba Fosse – historia w filmie, “boska dekadencja” i kreacje postaci
8 lipiec, 2017 17:53 Zostaw komentarz„Kabaret” Boba Fosse nazywany jest przez wielu musicalem wszech czasów. Zresztą, 8 Oscarów i 3 Złote Globy mówią same za siebie. Członkowie Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej docenili reżyserię, aktorstwo, zdjęcia, montaż, scenografię, dźwięk, muzykę, zwłaszcza dobór i adaptację piosenek.
Pomimo tych wszystkich nagród, zalet i atutów film „Kabaret” wydaje się być nieco przestarzały. Decyduje o tym przede wszystkim główny wątek, melodramatyczny przyprawiony dużą dawką obyczajowego skandalizowania, nawet perwersji. To ostatnie podane jest z poszanowaniem wrażliwości widza, bez zbytnich dosłowności czy epatowania estetyką szoku.
Czyż może jednak przykuć uwagę dwudziestolatków, a nawet gimnazjalistów historia łatwej panienki przelatującej z łóżka do łóżka, nawet jeśli posadowiono ją (historię, nie panienkę) na solidnym fundamencie psychologicznego realizmu? Oto Sally Bowles jest niekochaną przez tatę, amerykańskiego ambasadora, złaknioną prawdziwej miłości, ale rozkapryszoną i niemądrą pannicą, ani to bowiem jeszcze dziewczyna, ani to już kobieta.
Sally Bowles znakomicie zagrana przez Lisę Minnelli ma jednak… talent. Gra i śpiewa fenomenalnie w kabarecie Kit-Kat. I właśnie dlatego, dla dziwacznych, satyryczno-ekspresjonistycznych obrazów, znakomitej muzycznej oprawy warto ten film zobaczyć. Motyw „Money makes all world go round” przez kilka dziesięcioleci w polskim radiu poprzedzał audycję „Informator ekonomiczny”. Słowa tej piosenki, jej ekstatyczny rytm i (co widać w filmie, a w radiu nie) groteskowa stylizacja aktorów w „Kabarecie” doskonale ilustrują emocje, które budził pieniądz nie tylko w Berlinie lat trzydziestych, ale wywołuje wciąż i na całym globie.
Jest też inny powód do zapoznania się z dziełem Boba Fosse. To krótki kurs historii, pobieżny wprawdzie, nieco jednostronny, ale otwierający oczy na to i owo, co z kolei czasem pomijają podręczniki lub mówią o tym nie dość wyraźnie.
Drogie Dzieci i Wy, Szanowni Czytelnicy Dorośli, którzy zaszczycacie mnie swoją uwagą, akcja filmu umieszczona została w roku 1931. W 1929 roku wybuchł wielki kryzys, a w 1933 władzę w Niemczech objął człowiek, w którym pokładano naprawdę wielkie nadzieje, Adolf Hitler.
Do pensjonatu Fraulein Schneider przyjeżdża z Anglii młody intelektualista, a na miejscu wynajmują już pokoje: szansonistka, Sally Bowles, prostytutki i kilka innych osobliwych postaci.
„To cudowny pensjonat, świetni ludzie, wszyscy bez forsy, ale kto ją dziś ma? – deklamuje Sally świeżo dopiero poznanemu pisarzowi, Brianowi Robertsowi – Fraulein Mayer jest masażystką (ale Sally mówiąc to, wykonuje gest cudzysłowu), a Fraulein Kost przemiłą ulicznicą.”
Potem poznamy też podejrzanego wydawcę literatury pornograficznej mieszkającego za kuchnią i rzekomo poważnego przedsiębiorcę, który swoją szansę widzi w żigolactwie, czyli w uwodzeniu zamożnych kobiet i małżeństwie dla pieniędzy. Trwa kryzys, w szczególnie trudnej sytuacji są Niemcy dociążone reparacjami wojennymi, których zażyczyła sobie Francja w ramach odwetu za reparacje płacone Niemcom po wojnie w 1870 roku.
Dlatego tyle się w filmie „Kabaret” dzieje w związku z pieniędzmi i wokół nich. Nie tylko tych małych, niezbędnych do przetrwania. W losy niezamożnego angielskiego intelektualisty i wyłudzającej papierosy, „wiecznie spłukanej”, Sally wkracza dekadencki, obrzydliwie bogaty arystokrata, Maximilian von Heune… a w życie Fritza Wendella, nieudacznika – przedsiębiorcy należąca do zamożnej żydowskiej familii, Natalia Landauer. Występ Konferansjera i Sally wykonujących piosenkę „Money makes all world go round” sugeruje mocno, że erotyka ściśle wiąże się z finansami.
Reżyser znakomicie pokazał, pomijaną często przez historyków, rolę elit niemieckich w dopuszczeniu faszystów do władzy. Ilustruje to postawa Maximiliana, który uważa, że faszyści bardzo są przydatni, ponieważ świetnie uporają się z komunistami. Drodzy Państwo, kiedy szalał kryzys gospodarczy, w parlamencie nie można było wyłonić sił zdolnych do objęcia władzy, a na ulicach miast niemieckich walczyły bojówki komunistyczne z hitlerowskimi, jasne było, że do władzy mogą dojść albo jedni, albo drudzy. Niemieckie elity wolały faszystów, ponieważ oni nie mieli w swoim programie nacjonalizacji. Przejęcia prywatnych majątków zapowiadali natomiast komuniści. Liczby mówią same. W 1938 roku 20% wyższych oficerów SS stanowili arystokraci, gdy w społeczeństwie niemieckim stanowili najwyżej 5 %.
Dlaczego o tym piszę? Dziś te sprawy wydają się nieco przebrzmiałe, ale po II wojnie światowej wielu intelektualistów stawiało pytanie, jak możliwie było dojście w prawie pokojowy sposób, z wykorzystaniem demokratycznych procedur, do władzy ludzi otwarcie głoszących hasła szowinistyczne, pogardę dla innych narodów, koncepcje rasistowskie. I to w kraju mającym w swej historii tylu filozofów, poetów, muzyków. „Kabaret” Boba Fosse rzuca na to nieco światła, podobnie jak zrobił to nieco wcześniej Sławomir Mrożek w „Tangu”.
Moim Uczniom odtwarzam na lekcjach scenkę z ludowego festynu. Można ją znaleźć na Youtubie, wpisując tytuł piosenki zawierający słowa refrenu, a zarazem puenty: Tomorrow belongs to me. Oto śliczny blondynek o niewinnej twarzyczce pięknym głosem zaczyna śpiewać. O czym? Ano o tym, że:
„Gdy słonko nad łąką ogrzewa mą twarz
Motylek w promieniach się skrzy
Ja czuję jak szczęście wypełnia mnie
Mój będzie jutrzejszy dzień (i tu taki szczegół – kamera pokazuje swastykę na ramieniu chłoptasia)
Nasz Ren, nasza siła, ku morzu wciąż mknie
Las szumi radośnie swą pieśń
To chwała, to duma w nas budzi się
Mój będzie jutrzejszy dzień (Jutro należy do mnie)
Wśród kwiecia pracuje brzęczących pszczół rój
Dzieciątko spokojnym śpi snem
Lecz szept się rozchodzi: Na bój, na bój (kamera wyławia z tłumu dwóch byczków w strojach
organizacyjnych, którzy włączają się chóralnie do śpiewu)
Niech zniknie z serc naszych zły cień (tłum wieśniaków dołącza do śpiewu)
Jutrzenka oświetli zdobyty świat
Jutro należy do nas
Ojczyzno, ojczyzno czekamy na znak (byczki zrywają się z siedzeń na baczność, klaty do przodu)
Niech zniknie z serc naszych zły cień (wszyscy stoją i śpiewają)
Jutrzenka oświetli zdobyty świat
Jutro należy do nas (chłoptaś kończy z wizerunkiem niewinnego dzieciątka, zakładka czapkę
organizacyjną i wyciąga łapę w dobrze znanym faszystowskim geście)
Ta scena chyba pozostanie w historii kina jako jedna z najdoskonalszych. Znakomicie dobrani zostali statyści, kamera wyławia twarze z tłumu, zacięte, wściekłe, czasem zamyślone. Kontrastują one wszystkie z niewinną, anielską niemal przez długi czas twarzą śpiewającego. Zbliżenia, ujęcia wprost, pod kątem, z pewnej odległości mówią wszystko.
Przy okazji, tekst to świetny przykład tak zwanej miękkiej propagandy. Początek to opowieść dla dzieci, dopiero pod koniec wieje grozą.
Pamiętam z czasów komunizmu piosenkę:
„Rosną w mieście domy z czerwoniutkiej cegły
Domy wznosi murarz, bo w tej pracy biegły,
Ale żeby murarz dom zbudować mógł,
Czuwać musi żołnierz, czuwać musi żołnierz, czuwać musi żołnierz,
By nie przeszkodził wróg.”
I tak dalej w tym duchu… by przekonać słuchaczy, że istnieje stałe zagrożenie i na armię musimy łożyć, bo wojna wisi w powietrzu.
Film znakomicie przedstawia pracę nazistów nad społeczeństwem, ciche wsparcie arystokracji oraz atmosferę dekadencji, bierność elit artystycznych i intelektualnych.
Kto jest złym w świecie „Kabaretu”? Lekko żyjący ludzie, z pięknoduchowskim stosunkiem do życia, trochę ofiary swoich czasów, ale też winni. Podobnie jak literatura romantyczna film przestrzega przed lekceważącym stosunkiem do życia, ponieważ to się zawsze źle kończy. Kto jest odpowiedzialny za zło świata? I faszyści, i śmietanka arystokratyczno-intelektualna, która pogrążyła się w dekadencji. Mrożek w Tangu przedstawił temat podobnie kilka lat przed „Kabaretem”. Arystokraci bawią się, artyści też. Zagubione, poniżone, coraz bardziej głodne – w sensie nawet dosłownym – społeczeństwo wpada w szpony nazistów.
Skoro już wspomnieliśmy romantyzm, to myślę, że „Kabaret” Boba Fosse to kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że epoka romantyzmu daje początek kulturze współczesnej. Nic w tym dziwnego, jeśli uświadomimy sobie, że romantyzm rozwija się w mniej więcej czasach walki kolonii angielskich w Ameryce o niepodległość i Wielkiej Rewolucji Francuskiej wraz z niesionymi przez nią głębokimi przemianami w świadomości społecznej. Tamte przełomowe wydarzenia dały początek ogromnym zmianom na świecie, które położyły fundamenty pod dzisiejsze demokracje.
Ani Sally, ani jej przyjaciel Anglik nie są herosami, bohaterami na wzór antycznych. Nie reprezentują żadnej ze znaczących warstw. Nie należą do żadnej z elit, raczej lokują się gdzieś na marginesie ważnych wydarzeń. Sally jest wystylizowana na Pierrota, ma wielkie przyklejone rzęsy. Stąd może moje skojarzenie. Jest smutna i śmieszna zarazem. To postać tragiczna, ponieważ mimo inteligencji, życzliwego stosunku do świata, błyskotliwości, talentu i urody zbyt lekko bierze życie, jest głupiutka i słaba.
Zagubiona, żyje na pograniczu społeczeństwa – przez konserwatywne, mieszczańskie – wzgardzona. Zachowuje wolność, a, jak już wiemy, to dla niej ważne. Szukająca miłości przekracza moralne granice, za co, niestety, słabi płacą, silni czasem też, ale rzadziej… O tym, że moralne granice ignoruje, świadczy fakt, że przeprowadza aborcję dziecka.. choć narzeka, że musi za to zapłacić futrem podarowanym jej przez Maximiliana von Heune… Nie wie do końca, kto ojcem jej dziecka był. Jest bohaterką tragiczną, ponieważ ma szanse na miłość, choćby dziecka, ale odrzuca ją. Wypowiada przecież nawet słowa: dzieci zawsze kochają rodziców….
Wiele tu pokrewieństw z romantycznym bohaterem. Sally zrezygnowała z tradycyjnego modelu życia, może nie miała szans na wybranie go. Za wolność płaciła wysoką cenę. To artystka, a nikt nie wyniósł osoby artysty tak wysoko na piedestał jak romantycy. Fascynowali się osobowościami twórczych jednostek i często czynili je tematami swych dzieł, jak Mickiewicz w Dziadach cz. III, Słowacki w „Kordianie”, Zygmunt Krasiński w „Nie-Boskiej komedii”, Norwid pisząc „Fortepian Szopena”.
Brian Roberts to również życiowy przegrany. Jest gejem wykorzystanym przez Maximiliana, początkującym pisarzem, który zaprzyjaźnił się z Sally, liczył nawet trochę, że ułoży sobie z nią przyszłość w Cambridge, ale przekonał się, że panna żyje z dnia na dzień, a przypadkowość i błahość to konstytucyjne elementy jej stylu. Sally zaimponował bardzo arystokrata, który nią też się zabawił. Być mogła chyba z każdym, byle dobrze się bawić i nie pamiętać o samotności i pustce.
Wielu krytyków podkreśla znakomitą aktorską kreację mistrza ceremonii, konferansjera zagranego przez Joela Greya. Trzeba wspomnieć, że duża zasługa w zbudowaniu tej postaci leży po stronie charakteryzatorów i autorów zdjęć. To człowiek – maska, diaboliczny obserwator i komentator rzeczywistości, nikt nie wie, jak bardzo zaangażowany w działania nazistów. Być może to on był ojcem dziecka Sally, być może od początku sprzyjał nazistom, ponieważ w swoim ostatnim występie w filmie wypowiada obrzydliwie antysemickie teksty. Może było inaczej, może tak jak Sally był po prostu łatwy do kupienia.
Strona wizualna filmu jest wyrazista, nie dla każdego miła. Świat kabaretu jest groteskowy. Najpiękniejsza kobieta wśród aktorek zespołu, poza Sally, okazuje się transwestytą. Pozostałe raczej są wulgarne, ostentacyjnie nieładne. Kojarzy mi się to z rysunkami i obrazami Egona Schiele, ekspresjonisty niemieckiego z przełomu XIX i XX stulecia. Zwraca się też uwagę na inspirację twórców „Kabaretu” rysunkami Georga Grosza eksponującego w swoisty, karykaturalny sposób brzydotę ludzkich typów tamtej epoki i ich śmieszność.
Zachęcam do obejrzenia filmu, zanurzenia się w atmosferę dekadencji, podpatrywania znakomitych ujęć, mistrzowskiego montażu i dla wysłuchania świetnych piosenek.
Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz.
Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460
Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY
Kategoria: Film