Henryk Ibsen: “Dzika kaczka” – omówienie, analiza, interpretacja, treść
9 listopad, 2017 9:35 Zostaw komentarzUniwersalny dramat o prawdzie, wykorzystywaniu, przemocy moralnej i społecznej. Z tych dwu określeń będę musiał się, oczywiście, wytłumaczyć. Przemoc moralna to taka, która opiera się na szantażu, wynika z przewagi siły, ale kategorie przyzwoitości czy nieprzyzwoitości bierze za narzędzia. Podobnie z przemocą społeczną. Ta ufundowana jest na konformizmie, wygodzie, nieformalnych powiązaniach, wreszcie na opinii publicznej, która kieruje się bądź jest kierowana kaprysem, błędnym obrazem sprawy.
O wszystkim przesądza jednak reguła: kto mocniejszy, ten lepszy. Naturalizm w literaturze odkrywa przed czytelnikiem ponurą może, niełatwą do zaakceptowania prawdę, że słowo „człowiek” nie zawsze brzmi dumnie a reguły rządzące ludzkim światem od zwierzęcych różnią się niewiele. Taka wizja człowieczeństwa, zakwestionowanie go w istocie rzeczy, wynika z rozwoju nauk przyrodniczych, tez Herberta Spencera.
W „Dzikiej kaczce” pokazana została bezwzględna walka o byt. Słabsi ulegają presji silniejszych i zadowalają się ochłapami, okruchami z pańskiego stołu. Ci przegrani znajdują od siebie jeszcze słabszych i ich z kolei wykorzystują. Odrażające i straszne jest to, że wykorzystywani przymuszani są do zaakceptowania swego losu i uznania go za dobry. Częściowo czynią to z wygody, lenistwa, lęku, a czasem jedynie z ograniczonego rozpoznania faktów.
Ibsen odkrywa najbardziej przygnębiające prawdy o ludzkiej naturze, choć kojarzony jest nie tylko z naturalizmem, ale również feminizmem. Kobiety były często, i wciąż nierzadko są, owymi słabszymi w konfrontacji i walce.
Żadna jednak interpretacja dramatu Ibsena nie wydaje mi się wystarczająca. To dzieło otwierające umysł i poddające w wątpliwość wiele opinii, przeświadczeń, przekonań, tak z zakresu etyki, jak i obyczajowości. Napisałem wszak powyżej, że „Dzika kaczka” odkrywa, podobnie jak inne dramaty norweskiego pisarza, skrywany heroizm pań, brzydki zwyczaj spychania ich zasług w sferę cienia. Przecież jednak i to niecała prawda. Pani Sörby potrafiła z osoby zatrudnionej przedzierzgnąć się w żonę potentata, jej mającą mniej szczęścia poprzedniczkę ów potentat „zabezpieczył” na przyszłość, a dziecko z nieprawego łoża wyposażył w rentę. Niektóre kobiety radzą sobie lepiej. Jeśli wierzyć Gregersowi postawa Giny i jej podobnych przyczyniła się do choroby i śmierci jego matki, prawowitej pierwszej małżonki pana Werle.
Czytelnik „Dzikiej kaczki” stanie ponownie wobec konieczności zadania sobie i takich pytań: czy kłamstwo jest lepsze od prawdy, czy przeciętny, słaby człowiek musi żyć złudzeniami, by jego egzystencja była znośna, czy relacje między ludźmi opierają się na brutalnej walce?
Jednym z najważniejszych zagadnień podjętych przez Ibsena są ideały, wiara w ich sens. Doktor Relling uważa je za zbyteczne, a apostołów wzywających do życia według pięknych wyobrażeń za ludzi niebezpiecznych i niosących zło. Następna wątpliwość podniesiona przez dramaturga to: czy poświęcenie dla innych ma sens, czy złożenie siebie w ofierze nie jest jedynie śmiesznym nieporozumieniem.
Co by jednak się działo, gdyby do walki o lepsze życie przystąpili wszyscy na raz? Może wtedy właśnie na Ziemi wybuchały najbardziej krwawe rewolucje.
UWAGA: W TYM MIEJSCU POJAWIAJĄ SIĘ INFORMACJE PSUJĄCE PRZYJEMNOŚĆ Z LEKTURY.
Wartość dzieła opiera się między innymi na niedopowiedzeniach, poszlakach, zagadkach. Nie możemy być pewni, że Werle „wrobił” wspólnika w przestępstwo. Wszystko jednak na to wskazuje. Jeden z bohaterów dramatu nazwał starego Ekdala „kwadratowym osłem”. Uczynienie go winnym i odpowiedzialnym za nielegalne działania firmy było zatem nietrudne. Stało się też grzechem pierworodnym w historii dwóch rodzin, doprowadziło do „życiowego wykolejenia” wielu osób.
Już w pierwszej scenie poznajemy, mówiąc nieco żartobliwie, samca Alfa. To nazewnictwo nieprzypadkowo nawiązuje do biologii. Jako się wyżej rzekło, naturalizm odsłania zwierzęcość człowieka. Zastanawiające, że współcześnie doszło do zdjęcia z tych skojarzeń lekkiej aury zawstydzenia. Samiec Alfa – to w porządku, jednostka dominująca. Nawet pewna znana feministka – celebrytka nazwała siebie nie tak dawno samicą Alfa.
Wróćmy do „Dzikiej kaczki”. Werle jest przedsiębiorcą, w pięknym domu przyjmuje szambelanów. Nie jest zatem pomysłem naszych czasów zbliżenie sfer biznesu z kręgami władzy. Służba komentuje zażyłą relację pana Werle z panią Sörby.
„Czy to prawda, co ludzie opowiadają? Jest coś między nimi?
(…)
„Ho, ho, to był w młodszych latach nie lada hulaka!”
Tak więc mamy to, czym zaprząta sobie głowę dziś opinia publiczna przede wszystkim: SEKS, BIZNES I POLITYKA… ach, no i oczywiście SKANDAL.
Ibsen chyba podyktował wzór współczesnej kulturze. Niestety, od większości jej nurtów jest o wiele głębszy.
Czytelnikowi do myślenia daje od razu pojawienie się, w relacjach osób trzecich bądź bezpośrednio, postaci skontrastowanych ze starym Werle. Syn przedsiębiorcy, Gregers przyjechał po długich latach niebywania w mieście. Trochę nie dziwi fakt, że Gregers unikał domu. Dominujący mistrzowie życia, czerpiący z niego dla siebie pełnymi garściami, czasem swoją postawą zniechęcają nawet własne potomstwo do oglądania swej osoby. Podczas hucznego przyjęcia przemyka do biura tajemnicza osoba zaniedbanego staruszka, o którym dowiadujemy się, że kiedyś był wspólnikiem pana domu, ale „powinęła mu się noga” i trafił do więzienia.
Zastanawia, że jeden partner w biznesie znalazł się w tarapatach, podczas gdy drugi ma się znakomicie. Stary Ekdal przyszedł do biura w jakiejś sprawie, ale poproszony został przez lokaja, by nie rzucał się w oczy. Jeden ze służących wspomniał o „brzydkim figlu” spłatanym kiedyś przez Ekdala panu Werle. Dlaczego więc, jeśli to byłaby prawda, bogaty przedsiębiorca wspiera nielojalnego wspólnika drobnymi zleceniami?
Nieporozumień, niejasności, tajemnic jest więcej. Dowiadujemy się oto, że Gregers zaprosił na przyjęcie, które, jak twierdzi, wyprawiono na jego cześć, swojego przyjaciela ze szkolnych czasów, Hjalmara, ale że ów towarzysz z przeszłości wie, że pan Werle widzi go w swoim domu niechętnie. Gregers po kilkunastu latach chciał jednak przyjaciela zobaczyć i koniecznie z nim porozmawiać.
Hjalmar, syn Ekdala czyni podczas rozmowy aluzję do dramatycznych wydarzeń w jego rodzinie, wspomina, że ojciec mieszka z nim. Mówi ze wstydem i smutkiem o całej historii. Widać wyraźnie, że dźwiga na sobie piętno, ciężar nie swojej winy.
Werle to chyba człowiek nikczemny. Tak może pomyśleć czytelnik, gdy dowiaduje się, że ojciec Gregersa powiedział kiedyś Hjalmarowi, że jego syn ma do kolegi żal, że Werle o mało co nie został wmieszany w sprawę przestępstwa starego Ekdala. Skomplikowane? Gregers słyszy teraz o tym od Hjalmara po raz pierwszy. Wynika ze tego, że Werle skłamał, nie chcąc, by jego syn utrzymywał z Hjalmarem i jego rodziną jakiekolwiek stosunki.
Gregers pyta Hjalmara z troską o jego nowe zajęcie. Ciekawi go, czy kolega jest z niego zadowolony. Syn Ekdala potwierdza, że fach fotografa był dla niego czymś nowym, ale nie miał pieniędzy na studia, trzeba było spłacić długi ojca panu Werle, a sam Werle doradził Hjalmarowi taki wybór zawodu. Hjalmar przyznaje z wdzięcznością, że pieniądze na naukę fotografii i wyposażenie atelier dał mu ojciec Gregersa. Dla tego ostatniego to również nowinka. O złych relacjach między ojcem i synem świadczy fakt, że Werle prowadził z synem korespondencję wyłącznie o charakterze handlowym.
Hjalmar przyznał także, że pan Werle umożliwił mu zawarcie małżeństwa. Gregers skomentował to słowami, że takie uczynki ojca świadczą o tym, że ma „coś w rodzaju sumienia” i że chyba był kiedyś wobec niego niesprawiedliwy. Czytelnik może pomyśleć, w tym miejscu, że on także niewłaściwie oceniał pana Werle. Zastanawia jednak to, że Gregers, chociaż syn potentata, zazdrości Hjalmarowi, mówiąc, że nigdy nie osiągnie tyle, co on. Ma zatem niskie poczucie własnej wartości. Skąd się u niego wzięło? Czy to efekt oddziaływania na psychikę samca Alfa? Sam Hjalmar wydaje się być człowiekiem złamanym przez los. Miałoby to też dotyczyć Gregersa?
Dla Gregersa nowinką było także to, że kolega, syn dawnego wspólnika jego ojca poślubił Ginę, która w domu rodziców podczas choroby matki pracowała jako służąca.
Ibsen znakomicie buduje aurę niedopowiedzeń, zagadkowości. Przedstawia sprawy bez komentarza, ale z wyraźną sugestią, że poukrywano wiele tajemnic przed opinią publiczną, a nawet członkami rodzin.
Werle, jak wynika z dialogu Hjalmara i Gregersa, doprowadził do poznania się Giny i młodzieńca w szczególnie trudnym dla niego okresie. Gina wyuczyła się retuszowania tak przydatnego w zakładzie fotograficznym. Młodzi zbliżyli się do siebie i zawarli małżeństwo.
Kolejne pytania wiszą w powietrzu: czy z samej tylko szlachetności Werle wspierał syna niefortunnego wspólnika? Czy zaaranżowanie nie tylko związku, ale też rodzinnego biznesu Giny i Hjalmara nie miało przypadkiem za przyczynę chęci ukrycia jakiegoś skandalu, zapobieżenie czyjemuś buntowi, pretensjom.
Jak pamiętamy, staruszek Ekdal został upokorzony na początku aktu I, w domu starego Werle, prawdopodobnie nie po raz pierwszy. Kiedy, niestety, musiał jednak później przejść wśród gości przyjęcia, by opuścić miejsce pracy, był cały zakłopotany. Jego syn zapytany przez jednego z szambelanów, czy zna tego człowieka, odrzekł, że nie. Dowiedzieliśmy się zatem, że młody Ekdal poczucie godności dawno gdzieś pozostawił.
Hjalmar tłumaczy Gregersowi, że dostał mocne ciosy od losu i chce szybko wycofać się z domu pana Werle, wrócić do siebie.
Ciekawym dopełnieniem obrazu relacji między rodzinami dawnych wspólników jest fakt, że pani Sörby nakazała lokajowi wsunąć do kieszeni starego Ekdala coś dobrego. Dostał butelkę koniaku.
W trakcie rozmowy Gregersa z ojcem syn poddał w wątpliwość to, że jedynym odpowiedzialnym za aferę sprzed lat był porucznik Ekdal. Werle zapewnił, że nic nie wiedział o posunięciach wspólnika zarządzającego przedsiębiorstwem w górach. Werle powiedział synowi, że Ekdal po wyjściu z więzienia był kompletnie złamany.
Tu po raz pierwszy pojawiła się aluzja do ziaren śrutu powodujących, że ktoś od razu idzie na dno, czyli nawiązanie do tytułowej dzikiej kaczki, o której więcej dowie się czytelnik później.
Werle pomagając Ekdalom, starał się być dyskretny, żeby mniej zaszkodzić swojemu wizerunkowi. To także wzbudziło podejrzenia i zastrzeżenia Gregersa. Syn wypomniał ojcu romans z Giną, obecną żoną młodszego Ekdala, o którym dowiedział się od matki, kiedy jeszcze żyła.
Ojciec wypiera się i jako przyczynę oskarżeń matki wskazuje jej chorobę i przewrażliwienie. Synowi proponuje w trakcie rozmowy udział w firmie. Tłumaczy propozycję swoim wiekiem i powolną utratą zdrowia. Dochodzi do kłótni. Gregers, prawdopodobnie przyzwyczajony do manipulacji ojca, jego podszytych interesownością fałszywych deklaracji oskarża go teraz, że ściągnął go z daleka, by przed panią Sörby odegrać teatrzyk szczęśliwej, kochającej się rodziny. Werle chce ją poślubić. Gregers oburzony wychodzi, a ojciec po cichu nazywa go mięczakiem. Tuż przed rozstaniem syn obwinił ojca o doprowadzenie matki do choroby, o zdrady, o romanse, z których ostatni był z obecną żoną Ekdala.
Akt II
Wydarzenia przenoszą się do mieszkania Giny, Ekdalów i Jadwini. Ojciec nie wrócił jeszcze do domu i matka z córką rozmawiają między innymi o wydatkach. Kiedy niedawno Hjalmara nie było dwa dni, nie gotowały obiadu. Wspominają też, że bez piwa nie potrafi się obejść. Wyraźne jest więc uprzywilejowanie jego osoby, dla której żona i córka poświęcają się chętnie. Gina mówi, że ojciec Jadwini jest teraz u pana Werle, choć chłodnym tonem dodaje po chwili, że nie mają z nim nic wspólnego.
Jadwinia liczy na jakiś prezent, który ojciec przyniesie z przyjęcia. W międzyczasie przychodzi stary Ekdal, dziadek dziewczynki. Panie cieszą się, że dostał jakieś dokumenty do przepisywania. Staruszek, jak się okazuje z ich rozmowy, także lubi zajrzeć do butelki. Dziewczynka i matka z zadowoleniem komentują spodziewany powrót Hjalmara z przyjęcia. Będzie bowiem w dobrym humorze. Wiadomość o ważnym dla skromnie żyjącej rodziny fakcie wynajęcia komuś pokoju zachowają na później. Widać, że dobre samopoczucie ojca i męża jest jednym z najważniejszych dóbr w ich domu. Starannie o nie dbają. Czytelnik wie już też, że liczy się dla nich każdy zarobiony grosz.
Jeśli przypuszczenie Gregersa z poprzedniego aktu, że jego kolega został „wrobiony” w małżeństwo z Giną jest prawdziwe, zachowanie kobiety miałoby uzasadnienie w kompleksie winy wobec młodszego z Ekdalów.
Gina i Jadwinia troszczą się nie tylko o niego. Ubolewają też nad losem dziadka i zastanawiają, skąd ma butelkę koniaku.
Hjalmar po przyjściu do domu nie przyznał się, że widział ojca w domu jego dawnego wspólnika. Zapewnił, że gdy powiedziano mu, że był tam, to wyszedł zaraz po nim. Jadwinia i Gina proszą, by ojciec opowiedział o przyjęciu. To, jak widać, jedna z niewielu atrakcji, jakie mają. Hjalmar trochę koloryzował na temat swojej rzekomo godnej i dumnej postawy w towarzyskich rozmowach. Jego ojciec, żona i Jadwinia chłonęli każde słowo. Frak, w którym był, polecił żonie zwrócić właścicielowi. Jadwini zrobiło się smutno, ponieważ ojciec zapomniał przynieść dla niej prezent z przyjęcia. Ojciec dał jej spis potraw i poprosił, by wyobraziła sobie, jak smakują. To wydaje się nam niemal okrutne. Rozmowa zeszła po chwili na temat rodzinnego biznesu. Zamówień fotografii nie było zbyt wiele.
Konwersację przerwało przyjście Gregersa. Hjalmar opowiadając mu o rodzinie, wyznał, że Jadwini grozi utrata wzroku. Syn pana Werle wymienił kilka zdań ze starym Ekdalem. Współczuł mu, domyślając się, co może przeżywać ktoś kiedyś kochający wolność, lasy i polowania, kto teraz utkwił w mieście. Zaprasza go w znajome strony, tam gdzie sam przez piętnaście lat pracował w fabryce ojca. Czytelnik wraz z gościem Ekdalów dowiaduje się, że strych w ich mieszkaniu to miejsce ciekawe nad wyraz. To tam dziadek hoduje kury, gołębie, króliki i trzyma dziką kaczkę.
Oczywiście, rodzina, jak wiele innych dóbr, zawdzięcza kaczkę panu Werle, który postrzelił ją w trakcie polowania. Ptak ranny, ale nie zabity, zanurkował i pozostałby na dnie, gdyby nie myśliwski pies, który wyciągnął go z wody. Ptak żył, miał być zabity, ale stary Ekdal namówił lokaja, by mu ja dał. Kaczka mieszka odtąd na strychu. Symbolizuje los wielu osób, które zdominował Werle, którym może nawet złamał charaktery, życie. Egzystują oni, trwają, ale bez satysfakcji i wolności.
Bohaterowie czynią uwagi na temat losu zwierzęcia. Kaczka zapomniała, czym jest życie na swobodzie. Będzie funkcjonować w obcym środowisku, ważne jednak, by nigdy nie zobaczyła morza ani nieba. Gregers chce wynająć pokój u Ekdalów, na dole mieszka dwóch lubiących rozrywki dżentelmenów, Relling i Molvik. Gregers zapewnił, że się przyzwyczai się do tego sąsiedztwa i że będzie z nim jak z dziką kaczką.
Gregers wyznał, że wstydzi się swego nazwiska i że gdyby miał być kimś innym, to chciałby być zwinnym psem. Czyni aluzję do psa, który wydobył z dna dziką kaczkę. To zapowiedź realizacji planów, jakie ma względem rodziny Ekdalów.
Hjalmar w rozmowie z Giną zapowiedział, że doprowadzi do polepszenia losu rodziny i upokorzonego ojca.
Akt III
Rozmowa w domu Ekdalów. Hjalmar zaprosił na śniadanie Molvika, Rellinga i Gregersa. Gina martwiła się, czym ich podejmie i namawiała męża, żeby popracował. Ten zajął się obowiązkami niechętnie. Hjalmar wolał po chwili pójść do ojca na strych, a swoje zajęcie przekazał Jadwini, która sama o to prosiła. Ojciec powiedział dziecku, żeby nie forsowało wzroku, ale jednak pozwolił mu się wyręczyć w realizacji zawodowych obowiązków.
Kiedy przyszedł Gregers, rozmawiała z nim Jadwinia. Okazało się, że nie chodzi już do szkoły. Miał ją uczyć ojciec, ale nie znalazł dotąd na to czasu. To daje nam już pełen obraz egocentryzmu Hjalmara i niewłaściwego stosunku do dziewczynki, o którą, mimo solennych zapewnień, nie potrafi właściwie zadbać. Mógłby ją uczyć nauczyciel Molvik, ale on prawie zawsze jest pijany. Jadwinia lubi strych, na którym jest dużo obrazków i książek. Gregers mówi, że dla kaczki na strychu czas się zatrzymał.
Gregers zapytał Jadwinię, czy nie chciałaby wydostać się na szeroki świat, poznać go. Ona zapewniała gościa, że pragnie pomagać rodzicom.
Ojciec podobno powiedział jej kiedyś, żeby nauczyła się wyplatać koszyki, ale Gregers i ona sama przyznali, że to nie najlepszy pomysł. Dziewczynka mówiła, że kaczka jest jej i pożycza ją dziadkowi i ojcu. Ze strychu dochodzą odgłosy polowania.
Pojawia się motyw broni i obawy Giny, że może kiedyś spowodować nieszczęście. Hjalmar przyznaje się Gregersowi, że obowiązki domowe spoczywają na Ginie, dzięki czemu on może pracować nad wielki wynalazkiem związanym z fotografią, choć nie zdradza żadnych szczegółów.
Hjalmar chce przywrócić ojcu poczucie godności w ten sposób, że nazwisko Ekdal dzięki jego technicznej innowacji, odkryciu zyska sławę. Mówi o tym, że ojciec chciał sobie odebrać życie. Więzienie i sprawa w sądzie były dla niego czymś strasznym. Był potomkiem dwóch pułkowników. Hjalmar też chciał strzelić do siebie w tamtym ciężkim okresie. Hjalmar twierdzi, że dzięki wynalazkowi ojciec odzyska utracony honor i dumę, będzie mógł chodzić po mieście w ukochanym mundurze, ponieważ teraz może to robić tylko w ich mieszkaniu.
Hjalmar na strychu rozmyśla o wynalazku. Wynika z jego słów, że to jednak nic konkretnego. Gregers przyrównuje go do dzikiej kaczki i mówi, że chce go wydobyć z dna na powierzchnię. Hjalmar wie, że jego los jest mizerny, ale powodem do dumy jest praca nad odkryciem, innowacją oraz fakt bycia głowa rodziny.
Przychodzą Relling i Molvik. Relling znał już wcześniej Gregersa i przypomina mu jakąś działalność ideową, próby spełniania jakichś postulatów. Relling pyta, czy Gregers od tamtego czasu zredukował swoje postulaty… Mówi do Hjalmara, że jego życie jest udane i że piękne są jego ambicje zwieńczenia go wynalazkiem.
Gregers zapewnia natomiast o konieczności zlikwidowania wyziewów bagiennych. To aluzja do miejsca postrzelenia i tonięcia kaczki. Relling prawdopodobnie domyśla się, co Gregers chce zrobić i grozi mu, że jeśli to zrealizuje, to on zrzuci go ze schodów. Czytelnik może zgadywać, że poczucie misji Gregersa ma związek z rozmową z ojcem z pierwszego aktu, gdy oburzony był, że Hjalmar nic nie wie o związkach Giny z jego ojcem.
Kiedy Werle przyszedł nieoczekiwanie do Ekdalów, Gregers wyznał, że jego plan to otworzenie Hjalmarowi oczu. Gregers wyjaśnił, że pamięta swoje milczenie, gdy zastawiono sidła na porucznika Ekdala. I że ma wyrzuty sumienia. Oskarża ojca, że zatruł mu duszę. Gregers mówi Werlemu, że nie chce nic z masy spadkowej po nim i że nie będzie już dla ojca pracował.
Po rozmowie Gregersa z ojcem syn pana Werle chce pójść porozmawiać z Hjalmarem. Przestrzegają przed tym młodego Ekdala Relling i Gina. Prawdopodobnie domyślają się zamiarów Gregersa.
Gdy Gregers jest przez chwilę nieobecny, Relling mówi, że cierpi on na gorączkę uczciwości.
IV akt
Hjalmar wrócił po rozmowie z Gregersem. Jadwini powiedział, że podaruje życie kaczce tylko ze względu na nią. Drażni go bowiem, że ptak znalazł się w jego domu poprzez osobę Werlego. Dopytuje się o domowe rachunki. Interesuje go, skąd dziadek ma pieniądze. Wychodzi na jaw, że prace dla dziadka zorganizowała pani Sörby. Młody Ekdal stracił w ten sposób jeden z niewielu powodów, by żywić szacunek dla samego siebie. Prysła iluzja, że utrzymuje swego ojca. W istocie rzeczy życie staruszek zawdzięczał wspólnikowi.
Hjalmar zapytał, czy Gina była w związku z Werlem. Gina przyznała się, dodając nawet, że Werle liczył być może nawet na podtrzymanie znajomości po jej ślubie z Ekdalem. Hjalmar ubolewa, że to matka jego dziecka. Mówi, że gdyby wiedział o jej przeszłości, nie ożeniłby się z nią. Gina zwraca mu uwagę, że dzięki niej miał jednak dotąd udane życie. Umiała zadowolić się skromnym położeniem, była dobrą organizatorką.
Hjalmar mówi o obłudzie i fałszu, zastanawia się, jak teraz dokończy wynalazek.
Przychodzi Gregers i dziwi go smutek, przygnębienie członków rodziny. Wierzył, że przyczynił się szczerą rozmową z przyjacielem do stworzenia nowego rozdziału, przyszłości opartej na prawdzie, zaufaniu, przebaczeniu. Wierzył, że Ekdal okrzepnie, wyzwoli ze słabości, zbuduje związek z Giną na zdrowych podstawach, szczerości i zaufaniu.
Do obecnych dołączył Relling. Spytał z powątpiewaniem o intencje Gregersa. Kazał parze małżeńskiej myśleć odpowiedzialnie i z troską o Jadwini. Jako jedyny dostrzegł wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo.
Przybycie pani Sörby nadaje nowy impuls wydarzeniom. Mówi ona o swoim planowanym małżeństwie z panem Werle. Okazuje się, że kiedyś uczucie łączyło ją z Rellingiem. Kobieta wspomina z troską, że Werle traci wzrok, a Hjalmar zauważa: „jakie to dziwne, on też.” Poirytowany fotograf zapewnia panią Sörby, że spłaci wszelkie zobowiązania wobec Werlego powstałe w wyniku finansowania staruszka przez dawnego wspólnika. Unosi się honorem, ale Gina mówi, że do tego nie mają na pewno odpowiednich pieniędzy.
Hjalmar żałuje, że Werle będzie teraz w zdrowym małżeńskim związku, a nie on. Sörby powiedziała, że zarówno ona jak i przyszły małżonek odkryli przed sobą przeszłość.
Jadwinia od pani Sörby dostała list z wiadomością, że 100 koron miesięcznie stałej renty od Werlego otrzymywać będzie do śmierci stary Ekdal, a po jego odejściu środki wypłacane będą dziewczynce.
Gregers liczył że Hjalmar odmówi przyjęcia pieniędzy. Uważał, że znów zastawiane są na przyjaciela sidła. Hjalmar był zły, Jadwinia płakała, ponieważ liczyła na radość rodziców. To był dzień jej urodzin. Hjalmar podarł list.
Młodszy z Ekdalów pyta Ginę, czy Jadwinia to jego dziecko, ale nie słyszy jednoznacznej odpowiedzi. Gregers mówi, że Hjalmar powinien wznieść się na wyżyny przebaczenia, ale od przyjaciela słyszy tylko deklaracje, że nie ma już dziecka. Do Jadwini te słowa docierają. Dziecko przeżywa złość ojca, jego chęć porzucenia domu, płacze.
Jadwinia po wyjściu ojca mówi Gregersowi, że może nie jest prawdziwą córką ojca, bo czytała o takich historiach w książkach.
Hjalmar odtrącił dziecko w najokrutniejszy sposób, mówiąc, że nie może znieść jej widoku.
Gregers, cały czas niesiony swoim poczuciem misji, podsunął dziecku myśl, żeby poświęciła dla ojca coś bardzo drogiego – najlepszego i miał na myśli dziką kaczkę.
Akt V
Hjalmar pił z Rellingiem i Molvikiem. Relling miał pretensje do Gregersa. Zwrócił mu uwagę, że musi kogoś podziwiać, nie myśląc o sobie. Relling widzi wokół siebie samych chorych ludzi. Stara się o nich dbać, utrzymując kłamstwo życiowe. W osobowości Hjalmara widzi przede wszystkim tę wadę, że to człowiek, który uwierzył, że jest wyjątkowy, a jego ojciec to kwadratowy osioł.
Młodszy z Ekdalów, kiedy tylko się pojawił, znów odtrącał Jadwinię. Gregers przypomniał dziewczynce o jej postanowieniu zabicia kaczki i poniesienia ofiary, by udowodnić ojcu miłość. Hjalmar mówi, że się wyprowadzi, choć zaczyna już narzekać, że będzie z tym sporo kłopotu. Skleja podarty wcześniej dokument o darowiźnie – mówi dużo, że to własność starca, a prawdopodobnie w trudnej sytuacji swojej i rodziny, nie może pogardzić taką gotówką. Sam nie ma widoków na znaczące dochody. Hjalmar wyraża się z niechęcią o dziecku. Powtarza, że nie należy do niego, że była całą radością jego życia, ale teraz zostanie skuszona przez „tamtych” pieniędzmi. Gregers namawia go do przebaczenia i duchowej odnowy. Relling ideały, w które chce wierzyć młody Werle, nazywa kłamstwami.
Zachwala życiowe kłamstwa, które są odpowiedzią na potrzeby przeciętnych ludzi, którym marzenia wymknęły się z rąk albo nawet nigdy nie mieli na nie szans.
Finał dramatu to samobójstwo dziewczynki. Zastrzeliła się na strychu. Zakończenie utworu jest przejmujące. Dziecko, które w rozgrywkach między dorosłymi, w ich kłamstwach, podchodach, hipokryzji w ogóle nie uczestniczyło, zapłaciło najwyższą cenę. Gina nie okazała się wystarczająco dobrą matką, Werle ojcem, jeśli przyjmiemy taką wersję wydarzeń. Hjalmar nie odwdzięczył się miłością osobie, która szczodrze go nią darzyła. Gregers nieodpowiedzialnie sprowokował tragedię. Relling może i przytomnie zdiagnozował sytuację, ale jako człowiek samotny, także zaglądający do butelki nie okazał się dość przekonujący jako autorytet.
„Dzika kaczka” to dramat skłaniający do stawiania fundamentalnych pytań. Ktoś dopatrzy się w nim podważenia sensu, mającego w Biblii swe korzenie, złożenia siebie w ofierze lub ofiarowania życia osoby bliskiej. Ktoś inny z kolei powie, że tragedia rozgrywa się w domach państwa Werle i Ekdalów, ponieważ dawno zapomnieli o religii, modlitwie, Bogu. Gregers to świecki apostoł, który bez najwyższej sankcji, w osobie Stwórcy, nie ma szans wstrząsnąć sumieniami.
Może za to, co powyżej napisałem, ktoś mnie znielubi, ale myślę, że nie ma powodu. „Dzika kaczka” wywołuje wstrząs, zmusza do myślenia. Jak każde arcydzieło, nie daje prostego, jednoznacznego objaśnienia świata. Autor gromadzi przykłady podłości, manipulacji, kłamstwa, których w rzeczywistości nie brak, choć najczęściej z taką intensywnością nie występują jednocześnie.
Człowiek potrzebuje wolności, jak ptak. Łatwo mu ją odebrać, okaleczyć, osłabić. Czy jego życie w niewoli jest coś warte?
Gregers żądał prawdy dla kolegi, który nie był zupełnie gotów na jej przyjęcie.
Relling inaczej chciał rozwiązać problemy Ekdalów, stawiał odmienną diagnozę i proponował swoją własną kurację. Było nią kłamstwo.
Utwór Ibsena nie zestarzał się, choć dziś może jego akcję można by było umieścić w środowisku korporacji, biznesu i polityki. Zmieniłyby się tylko dekoracje.
Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz.
Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460
Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY
Kategoria: Uncategorized