Duncan Jones: “Moon” – opis, opracowanie, omówienie, problematyka, recenzja, analiza

9 lipiec, 2020 14:30 Zostaw komentarz

To bardzo budujące, że w 2009 roku powstał film science-fiction, który w oryginalny sposób ukazuje istotę człowieczeństwa i jest mocnym głosem sprzeciwu wobec wszelkich prób ingerowania w integralność osoby ludzkiej, co w świetle różnych radykalnych ruchów społecznych, pomysłów na przekraczanie naturalnych granic warte jest podkreślenia i pochwały. 

Zgodnie ze słowami Biblii człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. W utworach literackich, poczynając choćby od „Frankensteina” Mary Shelley i filmach, by wspomnieć o „Odysei kosmicznej 2001” Stanleya Kubricka powraca ciekawa kwestia, jak dalece roboty, sztuczne inteligencje, komputery są także kopiami homo sapiens, zawdzięczając mu jakieś cechy dystynktywne, tak w sferze myślenia, jak i moralności.

Tekst ten na początku będzie zawierał zachętę skierowaną do gości strony, by zapoznali się z dziełem Duncana Jonesa, a potem z dokładniejszym jego tutaj omówieniem. Proszę potraktować to jako przestrogę. Nieznający obrazu czytelnik powinien się w porę zatrzymać i wrócić tu po obejrzeniu filmu.

„Moon” ukazuje pracownika korporacji, ani specjalnie inteligentnego, ani wszechstronnie uzdolnionego. To prawie Maliniak z „Czterdziestolatka”, zwykły technik, może inżynier zatrudniony na etacie kierowcy, konserwatora, „złotej rączki” w stacji na księżycu, gdzie wydobywa się materiał służący na Ziemi do wytwarzania energii. Jednym ze słów kluczy do zrozumienia całości, jest, naturalnie, wspomniana „korporacja”. Przedsiębiorstwo kieruje się regułą: zysk ponad wszystko, czyli minimum środków, maksimum korzyści. W pewnym momencie zwykły robot okaże się bardziej ludzki od zarządzających firmą Ziemian.

Nie zdradzam na razie zbyt wiele. Jeszcze nie teraz. Wiecie zapewne, że w powieści i kinie występuje protagonista. Zdajecie sobie sprawę z tego, że wyjście poza schematy narracyjne jest niezwykle trudne i, jeśli się powiedzie, stanowi dla autora powód do dumy. Zaskoczenie czytelnika i widza – to się ceni. Napomknę tylko, by może kogoś zainteresować, że pisząc o tym, wspominam zwykle Vargasa Llosę i jego utwór „Ciotka Julia i skryba”.

Protagonista to w filmie „Moon” jedyny mieszkaniec naturalnego satelity Ziemi, samotnie wypełniający warunki trzyletniego kontraktu, Sam Bell. Co powiedzielibyście, gdyby z jednego protagonisty zrobiło się nagle dwóch, a może i… Dziwne, prawda? Bohater ukazany jest pod koniec swojego dłużącego się bardzo pobytu. Trochę się zaniedbał, mówi do siebie, odczuwa ogromne znużenie, tęskni za rodziną. Mówiąc językiem potocznym, trochę „bzikuje”. Ma wzrokowe omamy, kłopoty z koordynacją ruchów. Nie wiemy więc, podobnie jak i on, czy anomalie, które dostrzega, to wynik zaburzeń pracy umysłu, czy coś mającego inne zgoła wytłumaczenie.

Na stacji dochodzi do wypadku. Tu, niestety, muszę zacząć pisać o treści. Jeden z bohaterów… Nie, nie zaszła pomyłka. Pracownikiem na stacji, jeśli nie liczyć robota, jest tylko Bell. Jeden z bohaterów postanawia zainterweniować w pracę maszyny w terenie, gigantycznej koparki i znajduje w środku pojazdu rannego człowieka. Jest przekonany, że sam był ofiarą jakiegoś wypadku, ponieważ obudził się w ambulatorium. Próba robota zatrzymania go na terenie stacji i dość trudne do wytłumaczenia, podsłuchane zresztą, rozmowy sztucznej inteligencji z zarządem firmy skłaniają go do działania wbrew procedurom. Wychodzi na zewnątrz i sprowadza ranną osobę, która uderzająco jest do niego podobna. Pojawia się  pytanie, czy bohater, i w dodatku który z nich, ma omamy, czy może to jakiś bardziej nowatorski pomysł autora scenariusza. Zdecydowanie – drugie. Jeden z mężczyzn może być klonem. Nie da się wykluczyć, że na stacji jest ich nawet więcej.

Bardzo oryginalnym zabiegiem jest przenoszenie właściwości protagonisty z jednego bohatera na drugiego. Dzięki temu cały czas nie mamy pewności, co tak naprawdę dzieje się na stacji, kto jest człowiekiem, kto ofiarą oszustwa, kto oryginałem, a kto kopią. Między dwoma mężczyznami jest silna więź. Traktują się z pewną podejrzliwością, ale nie chcą wzajemnie skrzywdzić. Jednemu z nich rozwiązanie zagadki podsunie robot, który nie jest na szczęście tak potężnym kontrolującym komputerem jak maszyna z „Odysei kosmicznej 2001” Stanleya Kubricka. Więcej, kieruje się chęcią pomagania Samowi.

To właśnie GERTY ma więcej empatii niż zarządzający przedsiębiorstwem ludzie. Podpowie jednemu z dwóch identycznych niemal Samów, że wspomnienia, jakie ma z Ziemi, to implanty pamięci. W rzeczywistości nigdy nie rozmawiał z żoną i córeczką. Cóż z tego, że naprawdę za nimi tęsknił, cierpiał z powodu kryzysu małżeńskiego, nie mógł się doczekać powrotu do domu. Wszak do lotu na Ziemię zostały mu już tylko dwa tygodnie. Jego sublokator na stacji to, jak się okaże, także klon, tylko nieco „świeższy”, w powiedzmy „lepszym” stanie. Wszystko wyjaśnia polityka firmy. Można się domyślić, że jednemu z klonów kończy się po prostu termin gwarancji. Ten w pewnym sensie „nowszy”, który ocalił życie starszemu, domyślił się, że gdzieś w bazie znajduje się magazyn z większą liczbą ludzkich replik i nabrał podejrzenia, że w sytuacji awarii jednego Sama, sztuczna inteligencja wybudza kolejnego.

Misja ratunkowa z Ziemi, jak domyślają się bohaterowie, nie ma na celu ocalenia człowieka, a jedynie naprawę maszyn, klony natomiast są utrzymywane w nieświadomości o ich końcu. Każdy z Samów chce ocalić życie drugiemu, a nawet wysłać go na planetę matkę. Nie ma w tym filmie wielkich słów. Bohaterami są osoby ukształtowane według prostego wzorca. Przepełnia ich jednak empatia, zdolność do współczucia, chęć wyrzeczenia się własnego dobra, ofiarność, gotowość do rezygnacji z życia na korzyść drugiego.  Klonami są obaj. Na Ziemię dotrze jednak tylko jeden z nich. Komputer pomoże mu ukryć przed ludźmi z tak zwanej misji ratunkowej fakt jego ucieczki ze stacji.

Film kończy niesłychanie ważna puenta. Dotarcie klona na planetę matkę, złożone zeznania sprowadziły na korporację poważne kłopoty. Uznano zatem, że praktyka tworzenia ludzkich replik, wykorzystywania ich i uśmiercania, jest nieetyczna, niedopuszczalna. Ważne, by w dobie ogromnego i nie do końca kontrolowanego rozwoju technologii przypominać o normach moralnych.

Moon, księżyc świeci odbitym światłem. Tytuł można odczytać symbolicznie. Klony, robot, stworzone przez ludzi na ich obraz i podobieństwo miały więcej człowieczeństwa niż ci, którzy panowali nad ich losem. Każdy z dwóch Samów odkrył, że jest kopią. Wspierali się, ratowali, a jeden z nich wypełnił szczytne zadanie ujawnienia prawdy o naruszeniu praw ludzkich, do których mógł się już też odwołać, nabył do nich, nomen omen, prawo. Kim przecie jest człowiek? I czy my sami wciąż nie boimy się tego, że w gruncie rzeczy stanowimy repliki i niewiele różnimy się jedni od drugich? Czyż nie chcemy czasem za wszelką cenę udowodnić sobie i innym, że jesteśmy wyjątkowi, lepsi? A wyjaśnienie jest proste, wystarczy być bardziej ludzkim. To w niektórych środowiskach lub czasach bardzo oryginalne.

I tak autorom obrazu „Moon” wyszedł moralitet. O filmie dowiedziałem się z kanału na YouTubie Bez/Schematu, którego twórca przygotował zestawienie 15najlepszych dzieł sci-fi dekady. Nie ze wszystkimi jego wyborami się zgadzam, ale to na pewno cenny materiał i źródło wiedzy.

Temat sztucznie stworzonych istot łudząco podobnych do ludzi i marzących o tym, by się nimi naprawdę stać pojawił się w „Blade Runnerze”, czyli „Łowcy androidów” a także w „Teście pilota Pirxa” według opowiadania Stanisława Lema czy choćby niedawno powstałym „Ex machina”

Mocno w filmie „Moon” brzmi przestroga przed naruszaniem naturalnej integralności osoby ludzkiej i daleko idącymi eksperymentami.

Na uwagę zasługuje znakomita gra Sama Rockwella. Muszę uprzedzić, że ci z Was, którzy liczą na wielkie widowisko, raczej się rozczarują. Film jest bardzo kameralny, oszczędny w środkach, wyciszony.  

NA CZYM OPIERA SIĘ BYCIE CZŁOWIEKIEM? JAK DALEKO W POSZUKIWANIU NAUKOWO-TECHNICZNYCH I BIOLOGICZNYCH INNOWACJI MA PRAWO POSUNĄĆ SIĘ NASZ GATUNEK? CZY WYMYŚLONE PRZEZ INŻYNIERÓW TECHNOLOGICZNE ZABAWKI MOGĄ OKAZAĆ SIĘ BARDZIEJ LUDZKIE OD NAS? A MOŻE SZTUCZNE INTELIGENCJE OCALĄ NAS PRZED NAMI SAMYMI? KOLEJNI AUTORZY DZIEŁA SCIENCE-FICTION SZUKAJĄCY ODPOWIEDZI NA NAJWAŻNIEJSZE PYTANIA.

ILE CZŁOWIEKA W CZŁOWIEKU?

Kto ma ochotę zapoznać się z opisem dzieła Christophera Nolana pt.: “Interstellar”, powinien kliknąć tytuł w tym zdaniu. Czytelnicy, którzy są zainteresowani filmami ukazującymi silną więź między ludźmi, głębokie, trwałe i kształtujące obie strony relacje, niech czują się zaproszeni do lektury omówień:

“Cinema Paradiso” Giuseppe Tornatore

“Marzyciela” Marca Forstera 

“Co gryzie Gilberta Grape’a” Lasse Hallströma

“Amelii” Jeana Pierre’a Jenueta 

“Forresta Gumpa” Roberta Zemeckisa 

“Łowcy jeleni”  Michaela Cimino 

i innych.

Jeśli Czytelniczko bądź Czytelniku przeczytałeś ten materiał, zachęcam Cię do eksplorowania zasobów strony szczególnie w dziale Film, do którego dotrzesz, rozwijając podmenu zakładki Blog. 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *