Mike Judge: “Idiokracja” – omówienie, opis, opracowanie, analiza, recenzja

20 sierpień, 2021 10:40 Zostaw komentarz

Z mieszanymi uczuciami i wielką obawą zdecydowałem się jednak poświęcić wpis filmowi „Idiokracja”. Wątpliwości wynikają z faktu, że dużo tu słów, motywów, zachowań, które kilkadziesiąt lat temu nie mogłyby znaleźć się w filmie wyświetlanym w telewizji bądź kinach. Są tu sceny nieodpowiednie nie tylko dla dzieci, ale także dla wszystkich ceniących sobie dobry smak. Dlaczego więc dzieło Mike’a Judge’a Państwu przedstawiam? Czynię to, ponieważ to ostra satyra na współczesną kulturę, społeczeństwo, politykę, a niektórzy twierdzą, że dzieło profetyczne. Zapowiedziana przez autorów w 2006 wizja rzeczywistości przynajmniej w niektórych obszarach właśnie się spełnia. 

Satyry, choćby te oświeceniowe, omawiane w szkole, nie są przykładami literatury najwyższych lotów. Nawet utwory, które wyszły spod pióra księcia poetów, czyli biskupa Krasickiego, nie zachwycają subtelnością myśli. Przecież to dydaktyka, jednoznaczny przekaz z wyraźnym wskazaniem poważnych społecznych chorób, plag uprzykrzających wszystkim życie. Piszę o tym, by zaznaczyć, że nie możemy się spodziewać po „Idiokracji” wspaniałej muzyki filmowej, niezapomnianych aktorskich kreacji, ujęć zapierających dech w piersiach, genialnych zdjęć. Nie po to dzieło powstało.

„Idiokracja” jest poważną przestrogą, jak „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, „Rok 1984” Orwella, „Ex Machina”… To dystopia podobnie jak omówiona na tym blogu powieść „451 stopni Fahrenheita” Raya Bradburyego”. Autorzy, widząc dominujące, silne tendencje, wieszczą, do jakich zmian mogą one doprowadzić. Warto, by film obejrzeli maturzyści. Myślę, że może nimi wstrząsnąć.

Pomysł fabularny na początek przypomina nieco „Seksmisję” Juliusza Machulskiego. Dwie osoby nakłonione zostały do udziału w eksperymencie. Poddano je hibernacji, ale że przyszłość z natury rzeczy jest nieprzewidywalna, to na przekór planom i wyobrażeniom naukowców, o oznaczonym czasie bohaterów wybudzić się już nie udało. Doszło do tego o wiele później i w warunkach kompletnie odmiennych od tych, w których Joe Bauers i Rita zostali wprowadzeni w stan snu.

Nie wiem, czy autor scenariusza, Ethan Cohen oglądał polską komedię, ale posłużył się podobnym zabiegiem kompozycyjnym, czyli dwoje zahibernowanych to postaci o zupełnie odmiennych psychicznych konstrukcjach i moralnym usposobieniu, coś jak Albercik i Maks. To stwarza okazję do wielu komicznych nieporozumień i fabularnych niespodzianek. Z kronikarsko-nauczycielskiego obowiązku przypomnę, że za prekursora tego pomysłu uważa się Cervantesa z jego Don Kichotem i Sancho Pansą. Mam na myśli kontrast między parą bohaterów, a nie hibernację, oczywiście.

Do rzeczy: przez długi czas dominowało przekonanie, że skoro ludzkość nie schodzi z drogi odkryć i wynalazków, to dalej musi być podobnie i ktoś, kto zdecyduje się na podróż w przyszłość wehikułem czasu musi „wylądować” w rzeczywistości dobrobytu, gdzie dozna ekstazy na skutek zderzenia ze światem przeorganizowanym przez naukowców, przyjemnym, bezpiecznym, logicznym, bo jakże miałoby być inaczej, skoro najmądrzejsi projektują rozwój, technologie, procesy.

Tym tropem podążył chociażby Wells w powieści „Ludzie jak bogowie”

Autorzy filmu zaproponowali inną wizję przyszłości i znaleźli dla niej równie przekonujące uzasadnienie, jak to powyżej. Bohaterowie wybudzili się w świecie zaludnionym wyłącznie przez kompletnych idiotów, a że nasza cywilizacja wytwarza niesłychanie wiele dóbr, to w swej fazie schyłkowej konać będzie powoli i długo nikt nadejścia katastrofy nie dostrzeże.

Ethan Coen i Mike Judge przedstawili między innymi skutki zbliżenia polityków, urzędników i badaczy z prywatnym sektorem, czyli biznesem. Pokazali nam świat ukształtowany przez prymitywny hedonizm, seksualizację, somatyzację kultury, głupkowate rozrywki formujące horyzonty myślowe tłumów i, niestety, wpajające wzorce zachowań.

Może zacznę od somatyzacji, czyli przekierowania uwagi z rozwoju intelektualnego, duchowego w stronę potrzeb cielesnych. We wszystkim potrzebna jest równowaga, zdrowy rozsądek, umiar. Niektórzy obserwatorzy widzą, że współcześnie może dochodzi do przesunięcia akcentów, modne jest piękno fizyczne, popularne tatuaże i piercing. Może się mylą? W debatach publicznych toczą się dyskusje na temat tożsamości płciowej, możliwości jej zmiany, wyboru. Nie chcę stawać po którejkolwiek ze stron sporu. Nie miejsce na to. Diety, zdrowe odżywianie i popularyzacja aktywności sportowej godne są pochwalenia. 

Autorzy wizji przyszłości z „Idiokracji” zasugerowali, że dobór naturalny mógłby doprowadzić w przyszłości do dominacji głupców nad mądrymi i odpowiedzialnymi. Skąd ta myśl? A to stąd, że kiedyś trudne warunki powodowały, że słabsze jednostki, a słabsze to także mniej przewidujące, planujące, mniej inteligentne, ginęły eliminowane przez warunki przyrodnicze bądź podczas procesu rywalizacji. Stworzone trwałe bezpieczeństwo i zaopatrzenie w podstawowe dobra „zdjęło” z większości populacji troskę o przyszłość i konieczność bycia zaradnym. Bezmyślni rozmnażali się, myślący odkładali decyzje prokreacyjne w przyszłość.

Nie chcę być źle zrozumianym i nie krytykuję wielodzietności a także pomocy państwa dla licznych rodzin. Rodzicielstwo to wielkie wyzwanie i ciężka praca. Nie jest zresztą już chyba tak, że światu grozi przeludnienie, ponieważ nawet w krajach z największą liczbą mieszkańców rodzi się stopniowo, z pokolenia na pokolenie coraz mniej dzieci, a wynika to ze spadającej śmiertelności potomstwa.

Świadome rodzicielstwo jest coraz powszechniejsze.

Łatwe bezpieczeństwo i przesyt doprowadzają jednak do rozleniwienia i niejedno mocarstwo padło z powodu zdurnienia swoich elit. I Rzeczpospolitą też tu wypada podać jako przykład, Cesarstwo Rzymskie, ZSRR również.

Autorzy filmu posłużyli się jednak takim konceptem: socjal, bezmyślność spowodowały w ciągu kilkuset lat opanowanie świata przez idiotów. Prezydentem USA była gwiazda filmów porno, nawet tak nobliwe i szlachetne zawody jak prawnik czy lekarz wykonywane były przez zupełnych głupców.

Język w wersji kulturalnej nie był nigdzie akceptowany i stawał się natychmiast przedmiotem kpin i obraźliwych docinków.

Jak to dzisiaj też w niektórych środowiskach bywa, znakiem siły jest wulgarność, prostactwo, pogarda dla dobrego wychowania i tradycyjnych wartości takoż. Automatyzacja wdrażana w administracji, opiece medycznej, biznesie prowadzi do skretynienia. Procedury nie mają empatii, aplikacje stają się bezużyteczne, gdy program napotka coś, czego autor projektu nie zaplanował. Recepcja w szpitalu, izbie przyjęć obsługiwana jest przez istotę, która posługuje się ikonkami i sama dokonuje wstępnej oceny przypadku. Staje się bezradna wobec każdej bardziej skomplikowanej sytuacji. Oczywiście, w ogarniętej przez chaos placówce medycznej pobrzmiewa płynące z głośników zapewnienie: Twoja choroba jest dla nas ważna. No tak, to bardzo przecież uspokaja.

 A ja o filmie teraz czy o współczesności? 

Najbliżsi współpracownicy prezydenta

Jedyne nieogarnięte pełną dewastacją obiekty to handlowe centra. Telewizja hipnotyzuje wszystkich. Pracownicy Białego Domu to atrakcyjna „lala”, jakiś „mięśniak”, nawet dziecko. Ach, oczywiście, krewny prezydenta również. Producent energetyków, napojów energetyzujących doprowadził do usunięcia ze sprzedaży zwykłej wody, a nawet wymusił natryski upraw rolnych swoim produktem. Skutek? Wiadomy – perspektywa głodu, ale zagadki więdnących pędów i postępującej suszy nikt nie potrafi rozwikłać. Przekaz reklamowy korporacji przeorał ludziom świadomość. Nie można zresztą uderzyć w interesy firmy, ponieważ jej kłopoty doprowadzają do wielkiego bezrobocia, a to już ból głowy dla polityków, problem społeczny i początek chaosu.

Przypominacie sobie hasło z kryzysu 2008 roku? „Too big to fail” – Za duży, żeby upaść. Wyjaśnię młodzieży. Przyjęło się uważać, że w kapitalizmie, jak w świecie natury, musi być mechanizm oczyszczający. Wilki zabijają słabe i chore nawet owce. Firmy źle zarządzane powinny polec w walce z innymi, by zwyciężali mądrzejsi, pracowitsi, sprytniejsi, lepiej planujący, inteligentniejsi. Niestety, zasada nie działa już współcześnie, gdyż potężne organizmy biznesowe są tak wielkie i tak poprzeplatane rozmaitymi więzami, że ich plajta może wywołać efekt domina o niewyobrażalnych skutkach.

Wykształcenie społeczeństwa w „Idiokracji” to zbitka sloganów, źle zapamiętanych i zniekształconych pojęć oraz fałszywe skojarzenia. Nikomu to przecież nie przeszkadza. Resocjalizacją, dla przykładu, nazywa się widowisko, w którym skazaniec walczy z kierowcami morderczych maszyn. Przypomina to walki gladiatorów. Resocjalizacja pomyliła się komuś z eliminacją, ale kto by tam tego…

Zrezygnowany i widzący już przed sobą tylko katastrofę Joe, licząc na to, że Rita da radę wrócić do przeszłości prosi ją, by mówiła ludziom, żeby uczyli się, myśleli, czytali książki.

Historia jednego z dziwacznie dobranej pary głównych postaci, czyli szeregowego Bowesa jest przecież także opowieścią o odpowiedzialności. Nie zapominajmy, że to jednak amerykański film. Przebija się w przekazie myśl: Bądź liderem, idź za nim albo złaź z drogi. Film nie kończy się ani optymistycznie, ani pesymistycznie. Powiedzmy, że słowo remis jest najodpowiedniejsze, odrobinę nadziei nam twórcy zostawiają, ale naprawdę odrobinę.

Moi drodzy, walka karnawału z postem trwa. Ciągłe napięcie między mądrymi, wrażliwymi, odpowiedzialnymi, a cwaniakami i tępakami nie znika. Zakasujcie rękawy, jeśli chcecie, choć z drugiej strony, wspomniany już tu Ignacy Krasicki przestrzegał: „Świat naprawiać –  zuchwałe igrzysko”. Sam jednakowoż coś w kierunku tej naprawy starał się zrobić.

Komizm zaprzęgnięty do tępienia zła i zagrożeń, negatywnych zjawisk społecznych o dużej skali to właśnie charakterystyczny element satyry. Nie bez powodu pojawia się z nim przerysowanie, wyolbrzymienie. A może to jednak tylko wyostrzenie optycznego narzędzia, pewna regulacja soczewek? Czy Krasicki w „Pijaństwie” przesadził w opisie uzależnionego szlachcica? Chyba nie. A modnisia z „Żony modnej” to abstrakcyjne zjawisko?

Zachęcam Was do obejrzenia „Idiokracji”. Słowo to oznacza rządy idiotów, tak jak demokracja – rządy ludu, pajdokrajca – władzę dzieci, osób niedojrzałych, ochlokracja –  motłochu. Jak widzicie, problem jakości umysłów osób mających wpływ na kierunek rozwoju kraju, cywilizacji zaprząta głowy myślicieli nie od dziś. Szerokim echem odbiła się kiedyś w świecie książka Ortegi y Gasseta „Bunt mas”, w której przestrzegał przed ograniczeniem wpływu altruistycznych elit przez większość, która do rangi cnoty podniesie przeciętność, banalność i wygodę.

Obejrzyjcie „Idiokrację” – moje słowa nie oddadzą całego przekazu. Obraz jest przejmujący. Ku przestrodze, zwłaszcza młodych.

W omówieniu obrazu „McImperium” wspomniałem o makdonaldyzacji, jako tendencji obejmującej coraz więcej sfer życia. Przypomnijcie sobie, ile czasu spędzacie na infoliniach urzędów i firm, którym słono płacicie. Co dzieje się, kiedy duża organizacja coś spartoli? Długo musicie czekać na wizytę u specjalisty? Za to, ileż można poczytać na stronie portalu pacjenta! W przychodniach same włażą w dłonie ulotki o stowarzyszeniach dających wsparcie chorym i ich rodzinom, ale ja nie miałem szczęścia nigdy się do nich dodzwonić. Wypisywane są elaboraty na temat ochrony Waszych danych osobowych, których napodpisywaliście się już dziesiątki kilogramów, ale gdy kończy się Wam umowa z firmą zapewniającą łączność telefoniczną i Internet cudownym zrządzeniem losu dzwoni do Was co najmniej dwóch różnych dostawców. Na wielostronicowych umowach znajdźcie sobie adres, gdzie można dokonać zwrotu towaru, usługi po 14 dniach.

To na klienta przerzuca się ciężar obsługi zlecenia w coraz większym stopniu, a nawet czyni z niego niewolnika. Zapewnianie o jakości usługi i bezpieczeństwie naszych danych to żart. Skłamałem, to gruba warstwa pudru przykrywająca coś bardzo brzydkiego. Pamiętam, jak w banku musiałem przy wpłacie 10 tysięcy złotych wypełnić formularz stanowiący groźne dla przestępców utrudnienie. Należało napisać, jakie jest pochodzenie środków. W rubryce „inne” napisałem – napaść na emerytkę i rabunek. Przecież „pierze się” nie takie pieniądze i rządy mają z tym naprawdę ogromny problem. Wyborcom takimi procedurami można co najwyżej zamydlić oczy, choć rzekomo prowadzą do wychwycenia nielegalnych transakcji legalizujących fortuny mafii.  

Wybaczcie. Ileż jadu się ze mnie wylało?! „Idiokracja” – to się naprawdę dzieje. Ethan Coen i Mike Judge pokażą Wam, jak się skończy… no: może skończyć.

Pozdrawiam Czytelników, Sympatyków bloga, Gości stałych i incydentalnych. Wkrótce rusza rok szkolny. Kto chętny na zajęcia dodatkowe, on-line, u Ucznia w Warszawie lub w moich niskich progach, zapraszam.

Między wrześniem a czerwcem dzięki internetowym łączom prowadziłem lekcje z dziećmi i młodzieżą z Wrocławia, Poznania, Płocka, Grodziska Mazowieckiego, Komorowa, Luksemburga, Moskwy, Wysp Kanaryjskich i Włoch. Sky is the limit, jak mawiali starzy Sarmaci. 

Zachęcam do “polubienia” fanpejdża na Facebooku: Klasyka Literatury i Filmu, do przejrzenia działu “Film” i korzystania z bazy wiedzy.

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *