Clint Eastwood: “Bez przebaczenia” – opis, omówienie, recenzja, opracowanie, analiza, interpretacja

18 czerwiec, 2022 8:01 Zostaw komentarz

„Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda z Clintem Eastwoodem i trochę o Clincie Eastwoodzie to subtelna i ciekawa bardzo opowieść utrzymana po trosze w konwencji westernu, ale też poza tę konwencję wychodząca. Z tego żartu na początku o odtwórcy głównej roli, oczywiście, w dalszej części wpisu się wytłumaczę. O „Unforgiven” mówiono i pisano, że to jedno z dzieł zamykających dzieje filmowego gatunku historii o twardych mężczyznach w kapeluszach, pastuchach pędzących stada bydła, którzy przy spotkaniu najpierw strzelali, a potem rozmawiali. Jasne było, kto dobry, kto zły. Symfoniczna orkiestra przygrywała z rozmachem jak w „Białym Kanionie” muzykę Morossa czy Elmera Bernsteina w „Siedmiu wspaniałych” z 1960 roku. Saloon był miejscem splatania wątków, pracowniczki sektora rozrywkowego, panie lekkich obyczajów były atrakcyjne, zadbane, a często zastępujące kowbojom matki w roli pocieszycielek, przyjaciółek i powiernic. Szeryfa bali się wszyscy, szeryf nikogo. 

Jasne, że ten opis opiera się na kolosalnych uproszczeniach, ale dla mojego pokolenia western był jednym z najbardziej rozpoznawalnych gatunków filmowych, a w Polsce czasów PRL-u niósł powiew prawdziwego życia, z tego… no wiecie… z Zachodu. Twardzi faceci, jednoznaczne sytuacje i prawo pięści.

Miasteczko na końcu świata mimo wszystko było pod pewnymi względami atrakcyjne. W filmie Eastwooda dużo jest ujęć zamkniętych przestrzeni w półmroku, główną ulicę pokrywa niezaschnięte błotko, nierzadko pada deszcz, zabudowania bardziej kojarzą się z kurnikiem. Mało kto dba o sprawiedliwość, bardziej cenionym dobrem jest względny spokój.

„Bez przebaczenia” w wielu momentach uwalnia widza od schematów i proponuje ujęcia szeregu motywów, zupełnie widownię zaskakujących. Jest po części rzewną opowieścią rodzinną, na co wskazuje krótki wstęp i zakończenie. Szczególną rolę odgrywają w tym obrazie kobiety, a nie mężczyźni. To one wymierzają sprawiedliwość, biorą sprawy w swoje ręce, a wszyscy, dosłownie: wszyscy, którzy byli im coś winni, kończą w drewnianych pudłach.

Długi czas jesteśmy pojeni opisem losów przestępcy, zabijaki, bydlaka, który pod wpływem szanownej małżonki spoczciwiał, whiskey do ust nie bierze, z usług pań z sektora rozrywkowego nie korzysta, a jeśli zdecyduje się na realizację zlecenia „mokra robota”, to też tylko po to, by zadbać o przyszłość dzieci. No kto by pomyślał?

„Unforgiven” to dzieło bardzo oryginalne. Czas może zwrócić uwagę na Clinta, który już sam w sobie jest filmowym gatunkiem odrębnym. Wyobraźcie sobie Brudnego Harrego, który nie potrafi trafić z colta do puszki, stojąc kilkanaście kroków od niej, na konia wsiada jak ostatnia oferma, utytłany jest w błocie, bo nie potrafi zagonić wieprzków do chlewika i co jakiś czas wspomina imię żony, która nauczyła go wreszcie, jak powinien zachowywać się przyzwoity człowiek. William Munny żałuje nawet tego, że kiedyś źle traktował zwierzęta. Wygląda na zmęczonego, nieporadnego człowieka. Jego farma to jedna rozklekotana szopa nieprzypominająca domu, mało ziemi, świnki, kurczaki. Obraz nędzy i rozpaczy. 

A teraz wyobraźcie sobie płatnego mordercę, który podróżuje z pisarzem, może raczej „pisarzyną”, pełniącym rolę biografa i dyktuje mu, jak to odkryje Mały Bill, historię życia składającą się z samych przekłamań i zmyśleń. 

Szeryf natomiast… to dopiero zaskoczenie, wyłazi ze swego biura i wkracza do akcji dopiero, gdy podejrzany bądź przestępca jest już otoczony przez kilku uzbrojonych jego ludzi mierzących do delikwenta z przodu, z boków, a nawet z tyłu. Mały Bill przychodzi „na gotowe”, nie wstydzi się kopać leżącego i rozbrojonego Anglika Boba. Podobnie zresztą postępuje z Williamem. Dziewczyny z knajpy decyduje się potraktować jak bydło. Są własnością, należą do Chudego, więc ponieważ poniósł szkodę, to on dostanie rekompensatę w postaci koni od winowajców. 

Dominują ujęcia kameralne, bliskie, średnie, zbliżenia. Twarze bohaterów po części są zacienione. Dużo tu intymnych zwierzeń, rozmów na bardzo osobiste tematy, nawet wstydliwe. Bohaterowie odsłaniają swoje słabe strony, czasem zrobi to ktoś za nich, jak choćby szeryf w przypadku Boba Anglika czy Ned z Małym Schofieldem lub nierozsądna Delilah z klientem, przez co została okaleczona. 

Od tego miejsca pojawi się więcej informacji, które utrudnią obejrzenie z przyjemnością filmu komuś, kto zrobi to po raz pierwszy. Uwaga: spojlery!!!

Dziewczyny z domu publicznego tworzą fundusz, z którego opłacą mordercę, by zabił typów, którzy podczas wizyty źle je potraktowali, a jeden nawet pociął twarz Delilah Fitzgerald.

Nagroda w postaci jednego tysiąca dolarów (o wartości z końca XIX wieku) kogoś na pewno skusi. Trio egzekutorów to prawie parodia morderców. Ned Logan, stary kumpel Williama był znakomitym strzelcem, który jednak w decydującym momencie zawiedzie i odmówi strzelania do ludzi. Munny ma kłopot, żeby dosiąść konia, a sam organizator grupy niedowidzi, jest młodzieniaszkiem, któremu pachną wielkie pieniądze i stara się skaptować do roboty znanego niegdyś zabijakę. Sam nie odebrał życia jeszcze nikomu, choć gada zupełnie coś przeciwnego. 

Dwa wątki wydają się tu najważniejsze:

panienek z domu publicznego walczących o godność

i starego bandziora, który założył rodzinę, spłodził dzieci, wziął się za uczciwą, choć słabo płatną, pracę, zmaga się z wyrzutami sumienia, a bierze jednak zlecenie, jakby wciąż był szalonym mordercą sprzed ponad dziesięciu lat.

Western „Unforgiven” pokazuje ludzi słabych, nawet złamanych przez życie, skruszonych przez czas, ale podejmujących wyzwanie. Ruda Alice bez większego trudu przekonuje dziewczyny do poświęcenia ich oszczędności, lekceważy szeryfa, który uważa, że konie przekazane właścicielowi domu publicznego kończą sprawę.

Munny zaziębia się w drodze, ponieważ jako jedyny nie rozgrzewa się alkoholem, w knajpie nie idzie do strefy rozrywek damsko-męskich, więc to jego pobije szeryf. Sponiewierany, gorączkujący nie nadaje się do realizacji zadania, ale zimny, opanowany rewolwerowiec w końcu się w nim obudzi. Clint to jednak Clint, choć puenta opowieści przyniesie widzowi kolejne zaskoczenie.

Stary killer Bob Anglik nieoczekiwanie szybko i łatwo daje się zaskoczyć ludziom szeryfa, rozbroić, pobić i zamknąć do aresztu. Wiele wskazuje na to, ze sprzedał wydawnictwu prawa do historii o swoim życiu, którą szeryf bezlitośnie odziera z upiększeń, fałszu i uroszczeń. Autorzy obrazu dają nam pewnie w ten sposób do zrozumienia, że całe piękne filmowe dzieje Dzikiego Zachodu powstały z takich mitomańskich opowiastek i legend o twardzielach, niezłomnych obrońcach prawa czy pojedynkujących się ważniakach, którzy jeśli bali się czegoś, to rzekomo tylko naruszenia zasad honorowej walki.

Za wszystkim stali przedsiębiorcy gotowi sprzedać odbiorcy atrakcyjny produkt. Dlatego na planie pojawia się pisarczyk chłonący atmosferę wydarzeń, nieco zestrachany, ale oddany zawodowej pracy.

Co jest jednak prawdą, a co mitem? Czy pozostający jednak w ramach gatunku „Unforgiven” nie da widzowi tego, czego on mimo wszystko się spodziewa? W „Bez przebaczenia” jest oczywiście scena strzelaniny, w trakcie której, niedraśnięty nawet, Will wykończy wszystkich ludzi szeryfa, a kto tam jeszcze zdolny do pociągania za spust zostanie, to nie waży się zaczepić odjeżdżającego zabijaki. Wystarczy, że Munny powie, żeby nie próbowali.

Dodać też wypada, na usprawiedliwienie „nawróconego” Willa, że Mały Schofield wprowadził go w błąd, nieco przesadzając w opisie brutalnych poczynań dwóch kowbojów. Chciał nakłonić przyszłego partnera do pozostawienia domu i ruszenia na niebezpieczną jednak wyprawę.

Westerny były opowieściami przywracającymi wiarę w ludzi, w ich odwagę, prawość, szlachetność, odpowiedzialność. Will, jak już to zostało powiedziane, występuje jako przeciwieństwo takich postaci. Nie dość, że dopuszczał się przestępstw, to wielu swoich „dokonań”, które imponowały Małemu Schofieldowi, nie pamiętał, ponieważ był upojony alkoholem. Nie można też do końca powiedzieć, że wymierza sprawiedliwość, zabijając głupich, choć okrutnych, kowbojów, ponieważ kara śmierci za pocięcie komuś twarzy, wydaje się za wysoka, chyba że weźmiemy pod uwagę twarde prawa życia na dzikiej ziemi. Kradzież koni karana była surowo, bo bez nich można było nie przeżyć. Życie za życie. Oszpecona twarz prostytutki przekreślała jej i tak niewielkie szanse na życiowe powodzenie. Jak mówi Chudy, dziewczyna będzie tylko sprzątać.

Szeryf i jego ludzie zabili, a wcześniej pobili Neda, zachłostali go. Myśleli, że mają do czynienia z mordercą. Mylili się, Ned nie zastrzelił żadnego z chłopaków. Odebrali mu prawo do niezawisłego sądu i skrzywdzili. To kazało Willowi wrócić do miasteczka.

A czy nie odegrało jakiejś roli poczucie długu wobec kumpla, który starał się go nie wydać? Czy nie obudziło się poczucie dumy, chęć znaczenia czegokolwiek? Czy Munny nie zamierzał zapobiec po prostu pościgowi? Chciał się zemścić, zastraszyć wszystkich w okolicy bliższej i dalszej? Dla widza pozostanie to zagadką. Twórcy obrazu tworzą dynamicznych bohaterów z psychologiczną głębią, jakiej nie spodziewamy się po historii z Dzikiego Zachodu. Dotyczy to też Małego Schofielda, przytłoczonego, wstrząśniętego tym, co zrobił, gotowego wyrzec się nagrody.

Może stare klasyczne westerny były bardziej filmową mitologią, pokazywały mężczyzn, którymi każdy chciałby być. Dobrze ilustrują to postaci Winnetou i Old Shatterhanda z powieści Karola Maya, który pisał swoje bestsellery, nie odwiedziwszy jeszcze ani razu Ameryki. Sam pisarz w młodości kilkakrotnie trafiał do więzienia za drobne kradzieże. Daleko mu było do ideału.

Autorzy przypomnieli także pewien szczegół z przeszłości, o którym dziś rzadko się wspomina: z Chin sprowadzano słabo wykształconych biednych pracowników, wykonujących najcięższą robotę w kopalniach i przy budowie kolei. Pogardzano nimi. Sporo wiedzy na ten temat zaczerpniecie choćby ze znakomitej powieści Johna Steinbecka „Na wschód od Edenu”. 

Eastwood genialnie gra i świetnie reżyseruje. Jest równie przekonujący i prawdziwy, gdy przemawia jak kaznodzieja i bije się w piersi za grzechy młodości, jak i wtedy, kiedy znów pociąga z butelki i grozi mieszkańcom Big Whiskey  swoim powrotem i „wybiciem co do nogi”, jeśli ktoś skrzywdzi tam znów „jakąś dziwkę”.

Na planie partnerują mu Gene Hackman, Morgan Freeman i Richard Harris. Co tu gadać, tuzy amerykańskiego kina.

Dziki Zachód, jaki wyłania się z „Unforgiven”, to ludzie klepiący biedę, przestępcy-nieudacznicy, sadystyczni szeryfi, rzadko trzeźwiejący bandyci bez czci i wiary, prostytutki o statusie niewolnic, mitomańscy rewolwerowcy polujący przede wszystkim na nieuzbrojonych Chińczyków, którzy uciekli lub sprzeciwili się swoim pracodawcom, a w istocie rzeczy – właścicielom.

No i, oczywiście, Clint, kreujący, jak to ostatnimi laty coraz częściej, bohatera ciekawego, niejednoznacznego, pełnego psychologicznych odcieni, zagadek, nawet sprzeczności. Eastwood ponownie pokazuje, że nie jest aktorem jednego typu postaci. Przedstawia bardzo wiele różnych uczuć, przeżyć w rozmaitym nasyceniu i odmianach. Zachowuje przy tym pewną pociągającą widza prostotę, która pomaga się do niego na czas seansu przywiązać. 

A może ten film to gest szacunku okazanego kobietom zamieszkującym ten świat?

Obejrzyjcie, warto.

Linki do omówień wybranych dzieł klasyki literatury:

powieści “Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka

powieści “Zabić drozda” Harper Lee

dramatu “Dzika kaczka” Henrika Ibsena.

A tu ścieżki do opisów kilku filmów jakoś z „Unforgiven” mi się kojarzących:

“Kabaretu” Boba Fosse’a

“Łowcy jeleni” Michaela Cimino 

Polecam Waszej uwadze dział Film. Korzystajcie z wyszukiwarki i alfabetycznego spisu treści na dole każdej karty. 

Drodzy Czytelnicy,

jeśli chcecie podziękować autorowi za jego pracę, to macie kilka możliwości do wyboru:

  1. odwiedzajcie stronę, wracajcie tu jak najczęściej
  2. zainteresujcie znajomych ofertą Sztuki Słowa – polećcie mnie jako polonistę przygotowującego solidnie do matury z języka polskiego na poziomie podstawowym, rozszerzonym, do matury międzynarodowej, do egzaminu ósmoklasisty  
  3. polubcie na Facebooku fanpejdż strony: Klasyka Literatury i Filmu 
  4. wpłaćcie symboliczną kwotę na konto firmowe z adnotacją w tytule: SERWIS EDUKACYJNY

     Właściciel: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz

     Nr konta: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 

Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *