William Golding: “Władca much” – opracowanie, omówienie, opis, analiza, interpretacja

7 sierpień, 2022 9:26 Zostaw komentarz

„Władca much” to alegoryczna opowieść o zmaganiach ludzkiego rozumu i odpowiedzialności z instynktami, agresją i strachem. Rozgrywające się w sielankowej scenerii zabawy beztroskich w  większości rozbitków ustąpiły miejsca morderstwom i brutalnej eliminacji tych, którzy nie chcieli uznać nowego lidera. Bezmyślność zatryumfowała nad rozsądkiem. Na przykładzie mikrospołeczności dzieci pisarz odsłonił na kartach utworu najpoważniejsze ułomności ludzkiego gatunku. 

Powieść Williama Goldinga jest obok „Jądra ciemności” Josepha Conrada Korzeniowskiego drugim ważnym literackim głosem przeciwko tezie Jana Jakuba Rousseau, który twierdził, że człowiek jest z natury dobry, a złym czyni go cywilizacja. Filozof doby oświecenia uważał, że dopiero osiadły tryb życia, konieczność organizacji pracy, podział obowiązków spowodowały rozwarstwienie grup społecznych, doprowadziły do zróżnicowania udziałów w zyskach, wykorzystywania jednych przez drugich, a w konsekwencji wywołały konflikty. Historia przedstawiona we „Władcy much” nie tylko przeczy takim opiniom, ale posłużyła autorowi do postawienia wielu innych ważnych pytań i zmusza odbiorcę wciąż, także dziś do zastanowienia nad naturą człowieka i szansami ludzkości na przetrwanie, rozsądne zarządzanie zasobami i wykorzystanie zdolności osób nieprzeciętnie inteligentnych, mądrych i odpowiedzialnych.

Fabuła powieści jest prosta i można ją przedstawić już w tym miejscu nawet czytelnikom, którzy dopiero nad utworem zamierzają się pochylić pierwszy raz. Grupka chłopców w wieku od sześciu do dwunastu lat w wyniku katastrofy samolotu znalazła się na bezludnej wyspie. Żaden z dorosłych nie przeżył. Rozbitkom sprzyjał ciepły klimat, obfitość jadalnych owoców, dostępność słodkiej wody i brak niebezpiecznych zwierząt. Całe dnie mogli spędzać na zabawie, kąpielach, wylegiwaniu się na słońcu.

Wypada z miejsca podzielić się z Państwem istotnym skojarzeniem. Czy sytuacja gromadki dzieci nie przypomina losu Ziemian? Czy nie można dostrzec w doświadczeniu brytyjskich uczniów alegorii dziejów istot, które wśród pustki kosmosu jakimś cudem znalazły się na żyznej, bogatej planecie i mogły albo spożytkować energię na przetrwanie i nawiązanie kontaktu z innymi świadomymi bytami we wszechświecie albo skupić się na rywalizacji, walce, tłumieniu strachu poprzez agresję, polowania oraz mordy, rytualne w mniejszym bądź większym stopniu?

„Władca much” jest znakomitym, uniwersalnym i ponadczasowym społecznym studium, zbiorem celnych obserwacji ludzkich zachowań i charakterów.

Na pierwszym planie rozgrywa się dramat zmagań dwóch stronnictw. Na czele pierwszego stoi Ralf, a drugiego Jack. Podobnie jak w powieści Molnara „Chłopcy z Placu Broni” zarzewiem konfliktu jest zwycięstwo jednego i przegrana drugiego w wyborach na przywódcę. Za ugruntowaniem pozycji Ralfa stała mądrość trzeciego, „Prosiaczka”. Niski, otyły, cierpiący na astmę, fizycznie słaby, noszący okulary z grubymi szkłami nie miał szans na zdobycie pozycji lidera, ale był na tyle bystry, by wiedzieć, kto może rozsądnie pokierować chłopcami, a jednocześnie zapewnić jemu samemu bezpieczeństwo.

Początkowo dwunastoletni Ralf słuchał mądrego doradcy, a większość traktowała poważnie Ralfa. Na zebrania gromadzili się na dźwięk muszli, koncha była symbolem jedności i porządku. Kto trzymał ją w dłoniach, miał głos. Rozpalono ognisko na szczycie wzniesienia. Zamierzano wykorzystać unoszący się dym jako sygnał dla przepływających statków, środek przyciągnięcia uwagi i zapewnienia pomocy. W zachowaniach malców i żywiołowych nastolatków zbyt wiele jednak było spontanicznej żywiołowości, żeby obyło się bez błędów. Przywódca starał się zorganizować pracę, ale jego koledzy często dawali się ponieść impulsom. W efekcie drewno na ognisko szybko wykorzystano, przypadkowo spłonął też fragment lasu. Gorzką przegraną okazało się przegapienie szansy na ratunek, gdy na horyzoncie dostrzeżono okręt. Płomień zgasł, ponieważ ci, którzy zobowiązani byli go podtrzymywać, udali się na polowanie.

Jack nie chcąc się podporządkować Ralfowi i dążąc do dominacji, przyciągał do siebie zwolenników. Uwalniał w nich wolę walki, budził atawistyczną chęć zabijania. Oczywiście, celem było pozyskanie mięsa dzikich świń żyjących na wyspie, ale nie bez znaczenia było też budowanie poczucia siły, głuszenie lęków, spajające myśliwych silne emocje. W konfrontacji z łowiecką przygodą rozsądek, planowanie, odpowiedzialność Ralfa były dla wielu nudne. Jego konkurent działał intuicyjnie, instynktownie, ale skutecznie.

Formalny przywódca realnej władzy miał coraz mniej. Z każdym dniem trudniej było mu przekonać resztę do podtrzymywania ognia sygnałowego, budowania szałasów, pozostawiania odchodów na wskazanym, jednym obszarze, a nie gdzie wypadnie. Chłopiec rozumiał, że szanse na przeżycie zależą od możliwości ściągnięcia pomocy i zachowania zdrowego rozsądku.

Jack i Ralf początkowo się przyjaźnili, ale rywalizacja, urażona duma, żal z powodu niedocenienia podzieliły ich skutecznie i wywołały wrogość. Przywódca myśliwych też miał poczucie misji i oczekiwał uznania. Zapewnił grupie mięso.

Golding posługuje się szeregiem znanych motywów biblijnych. Nabierają one znaczenia symboli. Niektórzy z rozbitków śnili w nocy o niebezpiecznym zwierzęciu, wężu. Lęk przed nim stawał się czymś wyraźnym, liczącym się. Kiedy Simon, Jack i Ralf rozmawiali o strachu towarzyszy przed mitycznym potworem, padły słowa: „jakby to nie była dobra wyspa”.

Pisarz nawiązuje zatem do Księgi Genezis i wykorzystuje powszechne w kulturze skojarzenia. „Władca much” jest po części opowieścią o ludzkim gatunku, który utracił raj, arkadię i zgotował sobie w historii nie raz, nie dwa prawdziwe piekło.

Zdolni do współpracy, czerpiemy korzyści ze zróżnicowania w zakresie charakterów, zdolności, strategii działania. Zdrowa rywalizacja przynosi pożytek, ale jej nieuniknionym następstwem są też konflikty. Zdrowy rozsądek ulega pod presją instynktów. Agresja u niektórych jest silniejsza od inteligencji i nic na to nie można poradzić. Jednostki mniej błyskotliwe postrzegają osoby z intelektualną przewagą jako zagrożenie i często brutalnie je eliminują nawet wtedy, jeśli im samym w dłuższej perspektywie przyniesie to szkody.

Mądry „Prosiaczek” najczęściej padał ofiarą drwin. Wiedział, że Jack go nienawidzi i nie bez powodu się go bał. Zastanawiające jest także to, że rozsądna mniejszość często długo nie może pogodzić się z absurdalnością poczynań większości i łudzi się, że sensowne wyjście wcześniej czy później zostanie wybrane.

Tytułowy motyw „władcy much” odnosi się do świńskiego łba odciętego jednemu z upolowanych zwierząt i nabitego na kij jako dar dla mitycznego zwierza. W świadomości Simona urósł on w pewnej chwili do rangi demona, który stał się częścią gromadki rozbitków i prowadził do destrukcji. Lęki, obsesje, niepewność, poznawcze niedostatki materializowały się w formie nadprzyrodzonych postaci, przedmiotów kultu. 

Szczególną rolę w popadnięciu chłopców w rodzaj obłędu odegrał strach. Został w pewnym momencie spotęgowany przez niezwykłe wydarzenie, które nie zostało rozpoznane właściwie przez dzieci. Na wyspie wylądował spadochroniarz, a właściwie już jego zwłoki. Chłopcy coś widzieli, ale niedokładnie. Lęk przed zwierzem urósł do nowych rozmiarów, efektem czego stało się zamordowanie jednego z rozbitków jako zastępczego wroga, swego rodzaju ofiary.

Przed zbliżająca się burzą, w ekstatycznym tańcu, ogarnięci obłędnym strachem zabili Simona. Ralf też wziął w tym udział.

Osłabiony, osamotniony dawny przewodniczący gromady do końca próbował skierować jej uwagę na konieczność podtrzymywania ogniska, które było jedynym sposobem na ściągnięcie pomocy. Po tragicznej śmierci mądrego przyjaciela, „Prosiaczka” sam stał się zwierzyną, na którą zapolowali koledzy. W łowieckim zapamiętaniu podpalili las, który przecież ich żywił dzięki istnieniu owocowych drzew.

Niesłychanie przejmujący jest finał powieści. Brudni, owładnięci morderczym instynktem chłopcy nie zdążyli pozbawić życia Ralfa. Na plaży pojawili się żołnierze, nie bardzo wierząc w to, co zobaczyli. Ich obecność oczywiście przypomina o tym, że ludzie toczą wojny, ale to cywilizacja właśnie pomaga nad pierwotnymi instynktami panować, agresję układając w pewne kanony gry.

Nawiązując do myśli Jana Jakuba Rousseau, wypada zwrócić uwagę na to, że nieszczęśni rozbitkowie jako dzieci przez kulturę ukształtowani zostali w nieznacznym stopniu, na wyspie żyli tak, jak chcieli. Nie było dorosłych, nauczycieli, przestrzegania surowych norm. Przemoc zrodziła się jakby sama z siebie i urosła do rozmiarów, których trudno się było spodziewać.

Na końcu pojawia się obraz Ralfa płaczącego „nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądrego przyjaciela, zwanego Prosiaczkiem”.

Dylematy, przed którymi stanęli bohaterowie, nie opuszczają ludzkości ani na chwilę, w żadnym wymiarze: lokalnym, narodowym, globalnym: „co lepsze, prawo i ocalenie, czy polowanie i niszczenie?”

„Władca much” to ostrzeżenie. Daje impuls do refleksji nad naszym zbiorowym losem. Pomimo mądrości, jaką ludzie zgromadzili, doświadczenia, pomimo wiedzy nie potrafimy wyrzec się wojen. Żadne inne istoty nie są zdolne do tak efektywnej współpracy i jednocześnie do brutalnego mordowania „swoich”, przedstawicieli tego samego gatunku.

Może Golding ma trochę przynajmniej racji, podpowiadając, że ze strachu uwalniamy agresję i w innych staramy się zabić własną niepewność, słabość i lęk. Bardzo cenna sugestia.

Historia Ralfa i Jacka to też przedstawienie uniwersalnego doświadczenia, czegoś co wielokrotnie przydarza się starszym i młodszym: od przyjaźni, uznania, współpracy przez poczucie krzywdy, urazę do rywalizacji, konfrontacji, a na końcu: nienawiści i wrogości.

Korzystałem z tłumaczenia pana Wacława Niepokólczyckiego 

Omówienia:

tekstów literackich,  których wymowa, tematyka są bliskie opisywanym tu zagadnieniom i analizowanemu we wpisie utworowi:

Joseph Conrad Korzeniowski: „Jądro ciemności”

Ferenc Molnár: „Chłopcy z Placu Broni”

Henryk Ibsen: „Dzika kaczka”

Kurt Vonnegut: „Rzeźnia numer pięć”

Friedrich Reinhold Dürrenmatt: „Wizyta starszej pani”

John Steinbeck: “Na wschód od Edenu”

William Shakespeare: „Romeo i Julia”

William Shakespeare: „Makbet”

William Shakespeare: „Hamlet”

William Shakespeare: „Król Lear”

Harper Lee: „Zabić drozda”

Umberto Eco: „Imię róży”

Juliusz Słowacki: “Balladyna”

I filmy, według podobnego klucza wybrane:

 Francis Ford Coppola: „Czas Apokalipsy”

Stanley Kubrick: „2001: Odyseja kosmiczna”

Nicholas Ray: „Buntownik bez powodu”

Quentin Tarantino: „Nienawistna ósemka”

W dziale “Jak pisać” wśród poradników-samouczków jest też omówienie rozprawki na temat: Zgoda buduje, niezgoda rujnuje” 

Drodzy Czytelnicy,

zachęcam Was do odnalezienia na Facebooku tak zwanego fanpejdża: Klasyka Literatury i Filmu. Dodając tę stronę do obserwowanych, polubionych, motywujecie mnie do dalszej pracy.  

Jeśli uważacie, że zasłużyłem na promocję, to podeślijcie, proszę, link do tego artykułu albo innego z tej strony do znajomych, kolegów, koleżanek. To pomaga w docieraniu materiałów do zainteresowanych, którzy ich szukają i potrzebują. 

Jeśli chcecie mnie zatrudnić, wykorzystać wiedzę i wieloletnie doświadczenie w uczeniu, wspieraniu, mobilizowaniu do nauki i poszerzania horyzontów, to też da się zrobić 🙂 

W zakładce Kontakt – dane teleadresowe, na stronie Sztuka Słowa – referencje. Prowadzę zajęcia pojedyncze, grupowe, on-line, u siebie w Warszawie, u Uczniów również.

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *