Antalya, turecki Giewont, polska mafia, Noel Baba i święty Mikołaj

2 lipiec, 2023 0:00 Zostaw komentarz

Giewont, bez dwóch zdań Giewont

Wpis w zdecydowanie lżejszym, wakacyjnym tonie. Nawet jak na wspomnienia z podróży, mniej treściwy niż zwykle. Widzę jednak, że w czerwcu, lipcu i sierpniu ta grupa tekstów cieszy się zainteresowaniem. A zatem będzie o tureckim kurorcie zamieszkałym przez tylu stałych obywateli, ilu żyje w Warszawie, o międzykulturowych potyczkach o pana, który rozdaje dzieciom prezenty, o biskupie Myry, którego, być może, w ogóle nie było, polskiej mafii oraz o: inwigilacji, śledzeniu, obserwacji bez żadnych nowoczesnych aplikacji. Zdjęcia klikajcie i powiększajcie. 

Wybrałem się w tym roku do Antalyi z nadzieją na wypad do Kapadocji. Pogoda była jednak dość kapryśna, zachmurzenie, deszcze, więc ryzykowałbym, że do lotu balonem nad bajkowym krajobrazem w ogóle nie dojdzie. Zrezygnowałem na rzecz lenistwa, relaksu w hamaku, który przywołał wspomnienia z dzieciństwa.

Trochę konkretu. Antalya jest piątym co do wielkości miastem w Turcji. Żyją tu nie tylko sami Turcy, ale też na przykład emeryci z Niemiec. Jest także dzielnica rosyjska. Tak, tak. Na zdjęciach zobaczycie słusznej wielkości nowoczesny port handlowy.

Miasto jak na kurort zdecydowanie za wielkie.

A kolejka jak na Kasprowy. 

Dla amatorów żeglarstwa natomiast marinę zlokalizowano w miejscu o wiele bardziej urokliwym, oddalonym od betonowych nabrzeży i przemysłowych instalacji. Chętnie te okolice wybierają właściciele jachtów również z Europy, by przetrzymać przez okres zimy swoje jednostki. 

W oddali port jachtowy i statki czekające na redzie. 

To, co przywodzi skojarzenia z Polską z lat siedemdziesiątych, skoro temat dzieciństwa się już tu wplótł, to szklarnie, choć w pełni na to słowo nie zasługują, bo szkła w nich mało.

Te białe połacie to cieplarnie.

W najbliższej okolicy tego turystycznego ośrodka jest mnóstwo cieplarni, czyli upraw pod jasnymi tkaninami. Zimą mróz nie występuje, rośliny zatem mogą sobie tam wegetować okrągły rok. Z rolnictwa i przynoszonego przezeń bogactwa znana jest miejscowość Kumluca, a o jej zamożności świadczy nowoczesny meczet z czterema minaretami. Im więcej wież, tym hojniejsi wierni. Miasto w drodze do Demre, czyli Myry. 

Polecam zdecydowanie poruszanie się wynajętym autem bądź komunikacją autobusową. Miejscowe biura oferują wyjazdy z przewodnikiem. Odradzam. Chwaliłem je sobie w przypadku Efezu i Pamukkale, gdy byłem w regionie Marmaris, ale w Antalyi krótsze wypady tą metodą są potworną stratą czasu. Dwie godziny zbierania uczestników, dwie rozwożenia z powrotem po hotelach, półtorej godziny obowiązkowego przetrzymania w jakichś sklepach – czysta bzdura, zwłaszcza że drogi świetne, autobusy przyzwoite, policja drogowa widoczna. Uważać trzeba tylko bardzo na korki późniejszym popołudniem w Antalyi.

Obszar Licji od najdawniejszych lat zamieszkiwał lud, którego język spokrewniony jest z hetyckim. Najstarsze zapiski o nim sięgają XV wieku przed naszą erą. Nieliczni potomkowie Licyjczyków w XIX wieku wymieszali się z ludnością grecką i na skutek przesiedleń po pierwszej wojnie światowej opuścili rodzime tereny.

Homer mówi o Likach w Iliadzie jako o sprzymierzeńcach Troi. Choć starali się dzielnie walczyć o niezależność, to ich obszar stał się areną zmagań wielkich sił historii. Azję Mniejszą kolonizowały greckie państwa-miasta, zajmowali te tereny Persowie wyparci potem przez Aleksandra Wielkiego. Antalyę założył ponoć król Pergamonu Attalos II, a świadectwem obecności Rzymian jest znajdująca się w ciągu miejskich murów, stojąca do dziś, naprawdę piękna brama Hadriana. Bizantyjczycy ustąpili Turkom, a gdzieś „po drodze” przewinęły się wyprawy krzyżowe.

Naprawdę piękna brama.

Świetnie komponuje się z otaczającą niską zabudową i przyrodą.

Niższe położenie wynika z faktu, że po trzęsieniu ziemi miasto odbudowywano na wyższych warstwach naniesionego materiału. 

Wspaniałą pozostałością po kulturze Lików są grobowce, które tworzyli w przestrzeni miejskiej, dzięki czemu żywi mogli, jak to pięknie ktoś napisał, „pozostawać w kontakcie ze zmarłymi”, ale może też i starzejący się dziadkowie, teściowie, wujkowie czy rodzice mogli ostrzegać: uważaj, będę miał na ciebie oko. 

Grobowce zamożnych Lików przypominające wyglądem od zewnątrz fasady świątyń.

Można je podziwiać w miejscowości Demre, która wcześniej nosiła nazwę Myra. Powstały w tak zwanym klasycznym okresie licyjskim w piątym i czwartym wieku przed Chrystusem. Rzymianie dorzucili od siebie teatr, ale w wyraźnie greckim kształcie.

Bardzo elegancki teatr.

Jak widać, emotki to też pomysł starożytnych.

To tu biskupem był żyjący na przełomie III i IV wieku naszej ery Mikołaj, opiekun żeglarzy, panien na wydaniu, patron Rosji, Grecji i Albanii. Pierwsze wzmianki o tej postaci pojawiły się dopiero w stuleciu szóstym. To on stał się pierwowzorem dobrodusznego starszego mężczyzny rozdającego podarki 6 grudnia, a także na Boże Narodzenie. Podczas obrad Soboru Watykańskiego II zakwestionowano samo istnienie tego świętego, a jego kult oficjalnie bardzo ograniczono. 

Legendarny biskup Miry, troskliwy i hojny.

Jak widzicie na zdjęciu, nie ma za plecami ciężarówki z Coca-Colą. Nigdzie nie stoi zaprzęg z reniferami.

A tu Baba Noel – też wygląda sympatycznie. Turecka wersja jegomościa rozdającego dzieciom prezenty, ale – dla odmiany 31 grudnia. 

Historia biskupa Mikołaja z Miry być może została zmyślona, ale w świątyni związanej ze słynnym świętym panuje niezwykła aura.

Część duchowego dziedzictwa Europy znajduje się w Azji Mniejszej.

Architektura zachęcająca do skupienia, modlitwy i medytacji. 

Znakomite proporcje.

Zdjęcia koniecznie oglądajcie w powiększeniu.  

Gra świateł i cieni.

Piękne widoki wokół. 

Dzieje budowli sięgają VI stulecia, ale to, co można dziś oglądać to wynik rekonstrukcji z wieku IX i X. Z tego okresu pochodzą pierwsze malowidła naścienne.

Drugiego dnia w Kemer ruszyłem na targ zachęcony informacją, że odbywa się akurat prezentacja lokalnych produktów. Po dotarciu na miejsce zobaczyłem stragany trochę jak w Otwocku. Sprzedawca spodni szybko poinformował mnie o swoich rodzinnych powiązaniach z Polską, niemal dowiódł bezdyskusyjnego ze mną pokrewieństwa. Po tej wymianie niezbędnych dla dobicia targu informacji i grzeczności nieoczekiwanie z odsieczą przybyli mi rodacy. Do tego samego kupca zaszło dwóch jegomościów ze Śląska, jak się zorientowałem z wymowy i zachęcili: „targować będziemy się razem”. No cóż – twarz właściciela kramu wkrótce wyrażała rozpacz i zaczął pomstować na „polską mafię”. Po transakcji przybiliśmy jednak „piątkę” i z jego miny wynikało, że krzywda taka mu się znowu nie stała.

Rzecz miała jednakowoż ciąg dalszy.

Po przebyciu ponad półtora kilometra w drodze do hotelu ktoś zastąpił mi drogę. Zagadał po niemiecku, a kiedy ustaliliśmy, że językiem konwersacji będzie angielski, powiedział:

– Byłeś na targu i kupiłeś spodnie, a u mnie są takie same i na pewno kupiłbyś je taniej. Dlaczego nie kupiłeś u mnie.

Wszedłem do sklepu i kiedy znaleźliśmy dokładnie taki sam towar, przedstawiłem kwotę, jaką zapłaciłem. Niestety, agresor mocno spuścił z tonu i przyznał, że to „normalna cena”. Skąd jednak ten typ tak szybko dowiedział się, co kupiłem i gdzie?! Informacja znacząco mnie wyprzedziła, a z drogą powrotną się nie ociągałem.

Korporacje ze swoimi aplikacjami szpiegującymi są trochę w tyle za kupcami z Bliskiego Wschodu.

Poniżej kilka obrazków ze starego miasta Antaly

Cierpliwość największą cnotą sprzedawców.

Na wszystko można znaleźć chętnych. 

Charakterystyczna turecka zabudowa miejska. 

Antalya chyba najlepsze lata ma za sobą. Przyroda faktycznie w wielu miejscach zachwyca urzekającym pięknem, ale hoteli, jak się wydaje, jest za dużo, ścisk jak we Władysławowie.

Na masowego turystę z Rosji Turcy jednak mogą wciąż chyba liczyć. To właśnie rosyjski jest głównym językiem komunikacji w większości punktów obsługi gości z zagranicy, angielski bardzo rzadko, choć podobno uczy się go w Turcji w szkołach. 

Autor pozdrawia i zachęca do przeglądania innych wspominków z podróży. 

Poniżej linki:

Turcja z Pamukkale i Efezem

Kos – Grecja  

Grecja – Peloponez 

Teneryfa

Czarnogóra 

Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, ale blog jest przede wszystkim poświęcony literaturze i filmowi, zawiera dużo materiałów adresowanych do Uczniów klas ósmych i szkół średnich. 

Życzę Wam wszystkim wspaniałych wakacji, ale też zapadających głęboko w pamięć spotkań z dobrą książką i kinem. 

Kategoria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *