Oscar Wilde: “Portret Doriana Graya” – omówienie, opis, opracowanie, konteksty, analiza, interpretacja
19 sierpień, 2023 21:22 Zostaw komentarzKadry z ekranizacji powieści z roku 1945.
„Portret Dorian Graya” mógłby być po prostu barwnym, obszernym literackim obrazem zepsucia warstw wyższych albo manifestem wszystkich, którzy za Fryderykiem Nietzsche chcą odrzucić ograniczenia, zwłaszcza te narzucane przez religię i wynikającą z niej moralność i marzą, by swobodnie kształtować siebie, poznawać swoją naturę, a nade wszystko, jak najwięcej doświadczać, przeżywać i bawić się. Potrzebujemy odwagi, jak dowodził lord Henry Wotton, mentor głównej postaci, a znany niemiecki filozof pozostawił kulturze Zachodu pojęcie „woli mocy”. Zatem powieść mogłaby być pochwałą hedonizmu, wezwaniem do porzucania ograniczeń czy to nakładanych przez społeczeństwo, czy wynikających z lęku przed Bogiem. Mogłaby, ale nie jest. Tytułowy bohater nie może uciec przed sumieniem i ostatecznie przekonuje się, że nihilizm to fałszywa karta. Można rzec, że „Portret Doriana Graya” to psychomachia, a nawet moralitet, bardzo nowoczesny, ale – moralitet.
Arystokracja, drodzy Czytelnicy, młodzi Goście bloga – zwłaszcza, to warstwa ukształtowana w średniowieczu, ale obecna w społecznej tkance, zauważalna, wpływowa, ważna co najmniej do końca wieku XIX. Rewolucja przemysłowa, rozwój mieszczaństwa stanowił początek końca jej dominacji, ale schyłek trwał zadziwiająco długo. Poważnym ciosem okazała się dla niej Wielka Rewolucja Francuska niosąca śmierć na gilotynie przedstawicielom dawnej elity, ale w Anglii, a nawet w Niemczech arystokraci pozostawali długo grupą wpływową. Nade wszystko w literaturze pokazywano ją często nawet do końca stulecia XIX, czego dowodem i „Lalka” Prusa, i omawiany tu „Portret Doriana Graya”. Pociągający, atrakcyjny, nieznany większości wydawał się przede wszystkim jej styl życia, maniery, rezydencje, bogactwo, a także zepsucie. Postać wampira – tak obecna w popkulturze ma w sobie coś z arystokraty: wyniosły, tajemniczy, nierzadko elegancki, o subtelnych rysach.
U korzeni tej warstwy znajduje się rycerskie zajęcie. To przysłowiowe „nadstawianie karku” na polach bitew, ryzykowanie życia w obronie cywilizacji uzasadniało dostęp do przywilejów, dóbr materialnych i bogactwa. Tak przedstawiał to choćby Hrabia Henryk z “Nie-Boskiej komedii”. Z biegiem lat, od końca średniowiecza to usprawiedliwienie dla lepszego losu zniknęło. Jedni arystokraci, jak Hetman z „Wesela”, Branicki, diabłu mogliby być braćmi, a inni jeszcze w stuleciu XIX i XX, na przykład u nas, bardzo wiele dla narodu, kultury, społeczeństwa zrobili. Tu wymienię choćby hrabiego Edwarda Raczyńskiego, Jana Zamoyskiego, Jana Tomasza Zamoyskiego, Andrzeja Zamoyskiego, Władysława Zamoyskiego. Pierwszy wspierał Mickiewicza, był jego mecenasem. Drugi – Jan Zamoyski w XVI w. stał na czele ruchu egzekucyjnego, Jana Tomasza dawno temu nawet kilka razy spotkałem w Warszawie. Wraz z małżonką w okresie okupacji ratował polskie dzieci podczas tak zwanej pacyfikacji Zamojszczyzny, Andrzej stał na czele Towarzystwa Rolniczego, prowadził działalność organicznikowską, Władysław między innymi ocalił dla nas tatrzańską przyrodę. Zakupił lub wyprocesował dużą część ziem Podhala, Zakopane, Morskie Oko i przekazał narodowi. Hrabia Ronikier stał na czele Rady Głównej Opiekuńczej w okresie okupacji.
Prus wspomina w „Lalce” hrabiego Józefa Zamoyskiego, Rzecki nazywa go wielkim przyjacielem Wokulskiego.
Długo można by wymieniać. Dlaczego to robię? Prowadzę serwis e d u k a c y j n y. Nie chcę też, żeby artykuł grzeszył jednostronnością.
Do rzeczy: powieść Oskara Wilda portretuje środowisko, ponieważ w żadnej innej grupie postać taka jak Dorian Gray nie mogłaby się zrodzić, rozwinąć i tak znakomicie funkcjonować. Był zamożnym arystokratą, który w wieku 17 lat pozostawał pod kuratelą opiekunów, ale nie była to jego najbliższa rodzina. Dziadek wychowywał go, ale raczej łożąc na edukację, niż zapewniając ciepło i wspierając. Ojca nie poznał, matka zmarła, gdy miał roczek, góra dwa. Z jego rodzicami i lordem Keso, ojcem lady Margaret Devereux, matki Doriana wiązała się pewna mroczna historia. Lord Keso nie zaakceptował wybranka córki w roli męża i zlecił jego zabójstwo. Odbyło się ono zgodnie z prawem, lege artis. Jakiś opłacony przez Keso awanturnik sprowokował męża Margaret do pojedynku i pozbawił go życia. Matka Doriana zmarła w rok potem, a dziadek widząc podobieństwo wnuka do córki, trzymał go jak najdalej od siebie. W domu Doriana w Londynie pokój, w którym jako dziecko przebywał i uczył się, pozostawał później zamknięty i zaniedbany. To tam, chcąc trzymać płótno poza zasięgiem wzroku swego i przypadkowych obserwatorów, bohater książki kazał je pod przykryciem zanieść. Taki „smaczek” dla uczniów chcących pisać coś lub mówić o symbolice przestrzeni w literaturze.
Wróćmy do środowiska, którego nieodrodnym owocem jest Dorian, jak Łęcka czy kuzynek Starski byli wytworami warstwy polskiej arystokracji czy tej jej części, która gardziła pracą i miała wpojone głęboko poczucie wyższości wynikającej z pochodzenia.
Lord Fermor, do którego udał się lord Wotton tak jest opisany: „…zrezygnował wraz z szefem, by po kilku miesiącach odziedziczyć tytuł i zająć się zgłębianiem arkanów arystokratycznej sztuki absolutnego nieróbstwa”.
Też o środowisku, jedna z „mądrości” Henry’ego nazywanego Harrym:
„Grande passion (wielka namiętność) jest przywilejem ludzi, którzy nie mają nic do roboty. To jedyny pożytek, jaki płynie z istnienia klas próżniaczych”. Łęcka nie była zdolna do jakiejkolwiek pasji poza samouwielbieniem i to płytkim. Jak widać, dużo w powieści Wilde’a bon motów. Jedne są znakomite, inne zaledwie dają do myślenia, wiele to męczące bzdury. Znudzeni śmiertelnie pustą codziennością kobiety i mężczyźni z wyższych sfer cenili paradoks, słowną prowokację, zaskakujące podsumowania.
Podam dla odmiany coś naprawdę fajnego, w mojej opinii:
„Chyba właśnie wtedy jeden z moich obrazów odniósł spory sukces, a przynajmniej pisano o nim w popularnych gazetach, co jest dziewiętnastowiecznym odpowiednikiem nieśmiertelności.” To Basil Hallward o sobie samym. Można zrozumieć, dlaczego już nastolatki walczą o sławę i rozpoznawalność w społecznościowych mediach.
I też ciekawe, tłumaczące dziwaczną, niezdrową fascynację współczesnym celebryctwem, w szeregi którego rekrutują się niekiedy osoby najgorszego autoramentu.
„Społeczeństwo – a przynajmniej cywilizowane społeczeństwo – nie jest skłonne wierzyć w cokolwiek, co może przynieść ujmę ludziom zarazem bogatym i fascynującym. Instynktownie wyczuwa, że maniery są dużo ważniejsze od moralności.” To słowa Doriana, gdy wokół jego osoby zaczęły krążyć nieżyczliwe, krytyczne opinie, „skandalizujące pogłoski”, a niektóre osoby unikały go, gdy wcześniej znajdowały się w bliskim kręgu znajomych. Mimo to pozostawał bezkarny, a nawet bywał w najlepszych domach, podziwiano go, nikt z tak zwanego towarzystwa otwarcie go nie zaatakował.
Ach właśnie, ponieważ ciągle umyka mi to zagadnienie. Jaki jest sens pochylania się z uwagą na tym blogu nad arystokratami? Przecież to przebrzmiała pieśń. Nieprawda. Mamy ich i w swojej epoce, ale nie tak dobrze rozpoznanych. Arystokracja kształtowała się w wiekach średniowiecza, artyści, a wcześniej służący, rzemieślnicy, dostawcy dóbr, bankierzy zdążyli się nią napatrzyć. Dziś w pewnym stopniu są nią gwiazdy mediów i wąskie grono miliarderów. Pierwsi stają się szybko groteskowi, ale drudzy naprawdę groźni. Dlaczego? Mają potężną broń – gigantyczne majątki i są daleko od tak zwanej „zwykłej większości”. Alienacja, wyobcowanie, oddalenie to stara choroba elit. Hrabia z „Pana Tadeusza” – poczciwy skądinąd dżentelmen – większość życia spędzał za granicą, daleko. Znane są słowa Marii Antoniny o ciasteczkach, które biedacy mogą przecież jeść, skoro nie mają chleba.
Dzieło Wilde’a to wyraz charakterystycznego dla schyłku wieku egotyzmu elit artystycznych i intelektualnych. Zarówno Dorian, jak i jego mistrz – Henry pozostawali zapatrzeni przede wszystkim w siebie. Pragnęli gromadzić doznania, spędzać czas miło, ale dbając o własne jedynie wrażenia. Nie mieli misji, celu. Byli bardzo blisko dekadencji, choć nie osuwali się w nią.
Ciekawym, ponadczasowym tematem utworu jest wewnętrzna walka, jaką toczy każdy pomiędzy dobrem i złem w sobie, między egoizmem a altruizmem, folgowaniem swoim zachciankom a nakładaniem wymagań i podejmowaniem wysiłku, wyborem samodyscypliny. Pod tym względem „Portret Doriana Graya” dotyczy każdego z nas. Uniwersalna jest także kwestia uczciwości wobec samego siebie, dobrze „skalibrowanego” sumienia. Psychologia dostarcza przydatnego pojęcia: „wyparcie”, ale też przestrzega przed braniem na siebie odpowiedzialności za cudze błędy. Trudno pogodzić się z faktem, że ma się na koncie brzydkie uczynki, coś się zaniedbało, gdzieś stchórzyło, kogoś strasznie zawiodło, niełatwo zajrzeć do własnego wnętrza i zderzyć się ze szpetotą postępków.
Nieprosto także wyważyć proporcje między zdrowym egoizmem a troską i wspieraniem innych. Bardzo pięknie widać to w chwili pierwszej poważnej nikczemności Doriana. Rozstał się z Sibyl Vane, ponieważ zawiodła go jej aktorska gra na jednym z przedstawień w tanim teatrzyku. Nie wykorzystał jej, ale dał łatwo wielką nadzieję, którą dość bezceremonialnie odebrał. Okazało się, że względy estetyczne odegrały pierwszorzędną rolę, a nie wartość dziewczyny jako człowieka. Sprowadził spotkania z nią do puli estetycznych doznań, a pierwsze rozczarowanie rolą aktorki uznał za powód do zerwania. Odebrała sobie po tym życie. Czy fakt ów obciążał Doriana moralnie? Chyba nie, ale jednak zbyt szybko pogodził się z tragiczną śmiercią i spłukał z siebie smutek. Wzgardził pamięcią o Sibyl i nie zatroszczył o rodzinę. Miłość wycenił sobie na przyszłość bardzo nisko. Zachował się tak, jakby nic dla niego nie znaczyła. Pytanie, oczywiście, możemy sobie zadać, czy ktoś, kto nie zaznał tego uczucia w domu, jest zdolny do jej głębokiego, odpowiedzialnego przeżywania.
W utworze temat walki moralnej, duchowej, wewnętrznej znajduje wyraz w motywie boju o duszę młodego, początkowo nieskalanego żadną podłością siedemnastolatka. Zmagania przebiegają pomiędzy artystą, malarzem Basilem Hallwardem a cynicznym lordem Henrym Wottonem. Ten pierwszy ulega pięknu Doriana, jest zafascynowany jego urodą. Malując jego portret, wznosi się na wyżyny swego talentu, ma poczucie obcowania z czymś niezwykłym. Drugi ulega pokusie stania się demiurgiem, tworzenia kogoś na swój obraz i podobieństwo, pewnie trochę dla schlebiania miłości własnej. Dorian staje się dla niego pewnego rodzaju eksperymentem.
Gray, naśladując mentora, wejdzie w jego rolę, sprowadzając na złą drogę wielu obiecujących, wspaniałych ludzi, którzy ulegli czarowi jego urody, myląc piękno ze szlachetnością…
Prorokiem nowej epoki, jej mistrzem samozwańczym był lord Henry, dla którego najstraszniejszą rzeczą na świecie była nuda, a najwyższą wartością piękno. Wyrażał chęć powrotu do helleńskiego ideału po wyzbyciu się średniowiecznych, jak to nazywał, ułomności. Dużo o tym mówił.
„Celem będzie tu bowiem samo doświadczenie, a nie jego owoce – niezależnie od tego, czy będą słodkie czy gorzkie. Nie będzie w nim śladu ascetyzmu, który zabija zmysły, ani też wulgarnej rozwiązłości, która je przytępia. Nauczy ludzi koncentrować się na chwilach wypełniających życie, które samo też jest chwilą.” To tak o nowym hedonizmie, który będzie posługiwał się intelektem, a wyprze purytanizm. Jakże daleko byli ci leniący się, zepsuci, egoistyczni narcyzi od realnego życia pozostałych warstw królestwa, przedsiębiorców, marynarzy, kupców, administratorów kolonii. Gray i Henry jakby w ogóle nie mieli świadomości, że żyją w największej imperium w dziejach świata, że gdzieś toczą się wojny, rozwija gospodarka, powstają wynalazki, kształtują ruchy polityczne.
Gray poszukiwał doświadczeń, przyjemności. Duszę leczył zmysłami, a zmysły duszą, jak sam powiadał i jak nauczył go Henry. Wiedział pod koniec życia bardzo dobrze, że w świecie faktów zło nie jest karane a dobro wynagradzane, ale że silnym przypada w udziale sukces, a słabi skazani są na porażkę. Sumienie jednak dawało o sobie znać coraz mocniej.
Silnie charakterystyczne dla niemieckiego filozofa, Nietzsche’ańskie jest to, co Dorian deklarował: „tylko u płytkich ludzi oczyszczenie się z emocji wymaga lat. Ten, kto jest panem samego siebie, umie wyzwolić się ze smutku równie łatwo, jak znaleźć rozkosz. Nie chcę być na łasce i niełasce swoich uczuć. Chcę je wykorzystywać, cieszyć się nimi, panować nad nimi.”
Harry vel Henry uważał, że szlachetne postanowienia są wytworem próżności i nie przynoszą żadnych efektów, nie mają sensu, a zmarnowaniem życia jest zatrzymanie się w rozwoju, tyle tylko że ów rozwój traktował jako nieustanne przekraczanie granic.
Po ciosie, nie no, raczej po pewnej przykrości, jaką było rozstanie Doriana z Sibyl, Harry podesłał mu książkę, która przyczyniła się do przyśpieszonego upadku młodzieńca. „Trująca lektura” przedstawiała jedną tylko postać egzystującą w sztucznym świecie doznań oderwanych od epoki, w której żyła. Gray przez lata pozostawał pod jej wpływem. Rozpoczął wielkie eksperymentowanie, tkwił nieustannie w sferze zmysłów, uważając, że zaprowadzą go do odkrycia duchowych tajemnic równie dobrze jak dusza. Interesował go ceremoniał Kościoła katolickiego, ale właśnie w sferze bodźców, a nie doktryna i treść. Badał tajniki mistycyzmu, by w innych okresach zainteresować się materializmem i darwinizmem. Pasjonowało go oddziaływanie zapachów na nastroje i tajniki wytwarzania perfum, wpływ tkanin na ludzi, instrumentów, kamieni szlachetnych, gobelinów, szat liturgicznych i haftów. To ta piękniejsza cześć poznawczych pasji Doriana, opisana przez narratora. Była i druga, co do której pozostawił nam więcej sugestii, niedomówień, gdyż i tę niespecjalnie chciał światu ujawniać sam bohater. Bywał on w podejrzanych miejscach, spelunkach, palarniach opium, poznawał fałszerzy monet i złodziei. Kusiły go zakazane owoce. Przyczynił się przy tym do upadku wielu ludzi, którzy ulegli jego urokowi. To w tym momencie drogi Graya zaczęły krążyć na jego temat pogłoski rzucające na reputację arystokraty poważny cień.
Uwaga. Skoro bohater zaczął naśladować postać z książki, to wpadamy na ślad motywu Don Kichota. Dzieło Cervantesa, ta jakże ważna europejska powieść pokazywała zgubny wpływ zbyt dosłownego odczytywania literatury i traktowania jej bardzo serio. Wiele później wcieleń błędnego rycerza znajdziemy w prozie i poezji. To Hrabia z „Pana Tadeusza”, wspomniany już Wokulski, Gustaw z IV części Dziadów i tak dalej, i tak dalej.
Wśród kluczowych inspiracji, z których korzysta Wilde, jest, oczywiście, “Faust” Goethego, którego bohater w imię poznania zdecydował się wejść w pakt z diabłem i przekroczył zarówno granice moralne jak i biologiczne. Choć był starcem, Mefistofeles przywrócił mu młodość. Dorian pozując do portretu swemu przyjacielowi, Basilowi, wypowiedział życzenie, które się spełniło. „Gdybym to ja był zawsze młody, a obraz się zestarzał! Za to… za to… oddałbym wszystko”. I tak na portrecie zaznaczały się wszystkie niegodziwości arystokraty i uwidaczniał się upływ czasu, podczas gdy sam Gray przez osiemnaście lat wyglądał pięknie i młodo.
Pewnym przełomem na drodze upadku było zamordowanie człowieka dobrego, życzliwego, Basila, którego miłość do niego była bez reszty szlachetna i intelektualna. Dorian nie zniósł jednak wyrzutów, jakie czynił przyjaciel, zachęty do modlitwy i do żałowania za grzechy.
Pod koniec swojej drogi, przeżywszy prawdziwy lęk o życie, Dorian pomyślał, by je zmienić. Zabrakło mu chyba jednak wiary, że to się naprawdę może stać. Upłynęło osiemnaście lat. Lista niegodziwości była długa, podobnie jak osób, których upadek przyniósł mu mnóstwo obrzydliwej przyjemności.
Jak widzicie, powieść fascynująca, nic nie zastąpi Wam spotkania z tekstem i osobistego przeżycia. Wiele w niej prowokujących czytelnika do refleksji myśli i spostrzeżeń.
Oczywiście, wypada podać choćby pokrótce, czym jest psychomachia, a czym moralitet, pojęcia użyte na początku.
Moralitet to średniowieczny gatunek dramatyczny. Jak nazwa sugeruje, celem jego było przypomnienie publice, że jej życiowym zadaniem najważniejszym jest uniknięcie piekła i zasłużenie na zbawienie.
Psychomachia to motyw walki dobra i zła o duszę bohatera. Znajdziecie ją nie tylko w bardzo starych tekstach, moralitetach, ale również w “Zbrodni i karze” Dostojewskiego i “Dziadach” części III Mickiewicza.
Korzystałem z tłumaczenia pana Marka Króla.
Zapraszam do lektury innych artykułów o literaturze i filmie. Poniżej linki do analiz, opracowań, opisów:
„Gnijąca panna młoda” – animowany film, portretujący również arystokrację
„Pan Tadeusz” – Hrabia oraz cyniczny Stolnik, stary Horeszko tam występuje
„Lalka” – pełne, obszerne, wnikliwe omówienie klasycznego dzieła polskiego realizmu
„Lalka” – rzecz o elitach… wpis poświęcony obrazowi różnych elit w powieści Prusa
Pozytywizm – niezbędnik o epoce – piguła wiedzy, którą zdobędziecie serca każdej komisji egzaminacyjnej
“Wesele” – była mowa powyżej … i epoka przecież ta sama. Tylko ta nasza warstwa wyższa nietzscheańskiej woli mocy na wsi szuka, wśród chłopów i dziewczyn krzepkich…
„Mistrz i Małgorzata” – powieść nawiązująca do „Fausta” Goethego
„Kabaret” – film między innymi o cynicznych niemieckich arystokratach torujących drogę do władzy nazistom
„Rydwany ognia” – film, a pojawia się w nim naprawdę sympatyczny angielski arystokrata kochający sport
O przemocy wśród najwyższych elit władzy:
Jeśli Was lub Waszych znajomych czeka w niedługim czasie egzamin ósmoklasisty lub matura, pamiętajcie o możliwości skorzystania z prowadzonych przeze mnie indywidualnych bądź grupowych zajęć przygotowujących do tej próby. Lekcje odbywają się on-line, w Warszawie, do wyboru – u ucznia bądź na osiedlu Stara Miłosna. W zakładce KONTAKT znajdziecie adres e-mail i numer telefonu.
Możecie też zajrzeć na stronę Sztuka Słowa pod zakładkę: referencje.
Kto woli pracować sam, niech regularnie przegląda zasoby bazy wiedzy. Warto uważnie przestudiować zwłaszcza materiały z działu “Jak pisać”.
Kategoria: Uncategorized